Czy ład konstytucyjny można przywrócić środkami prawnymi czy – jak czyni PiS – łamiąc prawo, gdy środkami prawnymi zrobić się tego nie da? Co się sprawdziło w konstytucji, a co warto zmienić? Czy sądownictwo powinno być nadzorowane przez rząd? A prokuratura – podległa rządowi? Czy pełna samorządność sądów nie sprawi, że sądy będą postawione poza wszelką kontrolą, także społeczną?
O tym byli prezydenci, marszałkowie Sejmu, premierzy, sędziowie i były niezależny prokurator generalny Andrzej Seremet debatowali dokładnie w 20-lecie referendum zatwierdzającego konstytucję z 25 maja 1997 r.
Ogłoszono też powstanie, pod patronatem POLITYKI, Stowarzyszenie Przyjaciół Konstytucji, które ma się zastanowić, jak urządzić Polskę po PiS.
Jak to z tą konstytucją było
Konstytucję przyjmował w 1997 r. parlament, w którym nie było prawicy. To jeden z dzisiejszych zarzutów PiS: brak reprezentatywności. Ale Komisja Konstytucyjna Zgromadzenia Narodowego chciała, by konstytucja była owocem szerokiego konsensu, więc brała pod uwagę wszystkie siedem projektów konstytucji zgłoszonych przez osiem lat pracy tej komisji. W tym silnie katolicko-konserwatywny obyczajowo projekt NSZZ Solidarność. I uwagi Kościoła katolickiego. A ostateczną autoryzację dało konstytucji referendum zatwierdzające, w którym każdy, kto chciał, mógł się wypowiedzieć.
Frekwencja w referendum wyniosła 42,86 proc. – w przypadku referendum zatwierdzającego konstytucję nie ma progu frekwencyjnego dla referendów minimum 50 proc. Społeczeństwo, większością 52,71 proc. głosów, opowiedziało się za przyjęciem konstytucji.
– W konstytucji z 1997 r.