Spadki sondażowe, a potem odrabianie strat przez PiS pokazują, że ci, którzy od tej partii najpierw odpadają, zbrzydzeni i oburzeni kolejnymi ekscesami jej polityków, następnie powracają jak wańka-wstańka. Widać już, że ci labilni wyborcy są w stanie emocji porzucić to ugrupowanie, ale też gotowi są ponownie je poprzeć, jak im przejdzie. Nie ma zatem granicy ostatecznego zbrzydzenia, nieprzekraczalnego poziomu ataku na demokratyczny system, po którym PiS już nie da się wybaczyć. To zasadnicze odkrycie tego sezonu politycznego.
Okazuje się, że w planie wizerunkowym wszystko jest wymienialne (np. 500 plus za Trybunał Konstytucyjny, Macierewicz za ekshumacje, Berczyński za uchodźców itd.). Nie ma spraw kardynalnych i pobocznych, każda znaczy tyle samo. Dowolnie też mogą się układać nastroje i odczucia społeczne. Według sondaży większość Polaków nie chce rządów PiS (było takie pytanie w jednym z niedawnych badań), ale większość ufa i ceni pracę prezydenta Dudy i premier Szydło. Jednocześnie większość nie ufa Kaczyńskiemu i Macierewiczowi. Większość kibicowała Tuskowi w sporze z polskim rządem, większość chciałaby odwołania niektórych kluczowych ministrów, ale też zarazem ten rząd się Polakom wyraźnie podoba bardziej niż wiele poprzednich, na co też wskazują sondaże.
Politycznie i logicznie nie ma to wszystko sensu, ale też pokazuje, z jakim stanem zbiorowej świadomości musi się mierzyć dzisiaj opozycja. Te sondaże pokazują właśnie wspomniany proces unormalniania obecnej władzy. Trybunał Konstytucyjny poszedł w zapomnienie, bo ile można o nim mówić. Podobne milczenie zapewne zapadnie nad tzw. reformą Sądu Najwyższego, KRS, całego sądownictwa, edukacji, nauki i innych. PiS liczy na zwyczajne znudzenie, na to, że każdy dzień daje władzy kolejną szansę, a pamięć wyborców się resetuje.