To powtórzenie, w udoskonalonej wersji, komisji Macierewicza ds. weryfikacji WSI: pełnia władzy, żadnej odpowiedzialności. I to właśnie: nieodpowiedzialność władzy – jest kolejnym elementem wizji państwa PiS. – Przywracamy wymiar sprawiedliwości narodowi – ogłosił w Sejmie poseł Stanisław Piotrowicz (PiS), prezentując projekty ustaw, które poddają PiS władzę sądowniczą: o Krajowej Radzie Sądownictwa i o ustroju sądów powszechnych.
Przyjęcie tych ustaw odroczono w ostatniej chwili, bo Trybunał Konstytucyjny (zapewne przypadkiem) na wtorek 20 czerwca wyznaczył właśnie datę rozpatrzenia wniosku prokuratora generalnego o zbadanie, czy może zgodnie z konstytucją przerwać kadencję obecnej Krajowej Rady. PiS jest pewny wyniku rozprawy, bo zapowiada, że zaraz potem ustawę o KRS uchwali. Nic dziwnego: sprawę osądzi pięcioro sędziów – wszyscy wybrani przez PiS. Po roku awantury o Trybunał Konstytucyjny PiS zbiera owoce władzy nad nim. A sędziowie Trybunału bez żenady mu służą – patrz wypowiedź dublera sędziego Lecha Morawskiego na uniwersytecie w Oksfordzie: że prezentuje stanowisko rządu.
PiS chce takiej samej władzy nad sądami. Minister sprawiedliwości i partia rządząca mają być kadrowymi swobodnie decydującymi o składzie KRS. I o tym, kto może zostać sędzią, a który sędzia – prezesem i wiceprezesem sądu. A prezesi zapewnią, że ważne dla władzy sprawy trafią do sędziów gwarantujących odpowiedni wyrok.
I pozamiatane. W białych rękawiczkach, bo przecież sądów PiS nie zniesie. Orzekać będą sędziowie, nie partia. Tak jak w Trybunale Konstytucyjnym.
Trybunał właśnie dostał od partii nowe zadanie: osądzić, czy Sąd Najwyższy ma prawo rozstrzygać zagadnienia prawne i dawać ich wykładnię zgodną z konstytucją. Na tej wykładni opierają się sądy.