Pucz, prowokacja, skandal w sądzie – takie komentarze w prorządowych mediach pojawiły się po piątkowej informacji Radia RMF FM o tym, że sędzia Wojciech Łączewski – ten sam, który dwa lata temu skazał Mariusza Kamińskiego za nadużycie władzy podczas prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa – uznał, że „władze Trybunału Konstytucyjnego zostały wybrane nielegalnie”.
Portal RMF ocenił, że „decyzja sądu oznacza, że TK nie posiada prezesa, a dokumenty podpisane przez Julię Przyłębską jako prezes Trybunału są nieważne”. Julia Przyłębska, którą prezydent Andrzej Duda minował prezesem Trybunału Konstytucyjnego, stwierdziła, że jest „zbulwersowana” i że to „zagrożenie dla państwa”.
Cała sprawa to fake news
Tymczasem cała sprawa to fake news, który powstał w wyniku niezrozumienia decyzji sądu, a wykorzystany został do celów propagandowych przez PiS i sprzyjające mu media.
Rzeczywiście, sąd rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zawiesił w piątek postępowanie w sprawie o odszkodowanie, w której przedsiębiorca pozwał Trybunał Konstytucyjny. Sąd uznał, że nie może prowadzić postępowania, dopóki Sąd Najwyższy nie odpowie na pytanie prawne, jakie w styczniu zadał mu w innej sprawie Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Pytanie to zaś zmierza do ustalenia, czy Julia Przyłębska może działać przed sądem jako prezes Trybunału. W sprawie, którą dostał do rozstrzygnięcia sędzia Łączewski, prawnik reprezentujący Trybunał ma upoważnienie od Julii Przyłębskiej.