Kraj

Sędzia Łączewski podważył wybór prezesa TK? Cała sprawa to fake news

Sędzia Wojciech Łączewski Sędzia Wojciech Łączewski Tomasz Hamrat / Forum
PiS oraz sprzyjające mu media wykorzystały sprawę do celów propagandowych.

Pucz, prowokacja, skandal w sądzie – takie komentarze w prorządowych mediach pojawiły się po piątkowej informacji Radia RMF FM o tym, że sędzia Wojciech Łączewski – ten sam, który dwa lata temu skazał Mariusza Kamińskiego za nadużycie władzy podczas prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa – uznał, że „władze Trybunału Konstytucyjnego zostały wybrane nielegalnie”.

Portal RMF ocenił, że „decyzja sądu oznacza, że TK nie posiada prezesa, a dokumenty podpisane przez Julię Przyłębską jako prezes Trybunału są nieważne”. Julia Przyłębska, którą prezydent Andrzej Duda minował prezesem Trybunału Konstytucyjnego, stwierdziła, że jest „zbulwersowana” i że to „zagrożenie dla państwa”.

Cała sprawa to fake news

Tymczasem cała sprawa to fake news, który powstał w wyniku niezrozumienia decyzji sądu, a wykorzystany został do celów propagandowych przez PiS i sprzyjające mu media.

Rzeczywiście, sąd rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zawiesił w piątek postępowanie w sprawie o odszkodowanie, w której przedsiębiorca pozwał Trybunał Konstytucyjny. Sąd uznał, że nie może prowadzić postępowania, dopóki Sąd Najwyższy nie odpowie na pytanie prawne, jakie w styczniu zadał mu w innej sprawie Sąd Apelacyjny w Warszawie.

Pytanie to zaś zmierza do ustalenia, czy Julia Przyłębska może działać przed sądem jako prezes Trybunału. W sprawie, którą dostał do rozstrzygnięcia sędzia Łączewski, prawnik reprezentujący Trybunał ma upoważnienie od Julii Przyłębskiej. W tej sytuacji decyzja sędziego Łączewskiego o zwieszeniu sprawy do czasu ustalenia statusu Julii Przyłębskiej jest uzasadniona i racjonalna. Po co bowiem rozpoczynać proces, skoro nie ma pewności, czy jedna ze stron jest właściwie reprezentowana? Gdyby się po orzeczeniu Sądu najwyższego okazało, że nie jest – trzeba by proces powtarzać. A gdyby do tej pory zapadł wyrok – trzeba by robić postępowanie o nieważność wyroku.

A więc ani skandal, ani zagrożenie dla Polski, ani prowokacja

Taką decyzją powinien był w tej sytuacji podjąć każdy odpowiedzialny sędzia. Ale podjął ją sędzia Łączewski, który po wyroku na Mariusza Kamińskiego został przeniesiony do wydziału cywilnego, a PiS i popierające go media uznały go za wroga. I może stąd sensacja.

A także z niewiedzy prawniczej, bo jeśli pytanie prawne zawiśnie przed Sądem Najwyższym, sądy rutynowo zawieszają sprawy – czasem dziesiątki spraw – do czasu odpowiedzi SN. Tym razem sprawa jest precedensowa, bo procesy o odszkodowanie od Trybunału Konstytucyjnego nie są na porządku dziennym. Jest też polityczna, bo od półtora toku wszystko, co związane z Trybunałem Konstytucyjnym, jest dzięki PiS polityczne.

Warto przy okazji zauważyć, że skandalem, puczem i zagrożeniem dla państwa rutynową decyzję sądu nazywają ci sami, którzy jeszcze niedawno kwestionowali ostateczność wyroków Trybunału, uznawali prawo władzy wykonawczej do cenzurowania tych wyroków i prawo do pozbawiania sędziów TK sprawowania urzędu (niezaprzysiężenie przez prezydenta). Ci sami, którzy blokują części „starych” sędziów możliwość orzekania (wniosek prokuratora generalnego o zbadanie legalności ich wyboru, co spowodowało, że wyłączani są, notabene wybiórczo, z sądzenia).

Sprawę pytania prawnego Sądu Apelacyjnego w Warszawie, dotyczącego de facto prawa Julii Przyłębskiej do występowania w roli prezesa Trybunału Konstytucyjnego, rozstrzygnąć ma 12 września trzyosobowy skład Izby Pracy Sądu Najwyższego. Nie jest jednak wykluczone, że ten skład – podobnie jak było w sprawie niedawno rozstrzyganego pytania o legalność ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przed prawomocnym skazaniem – skład trzyosobowy skieruje na skład poszerzony (siedmiu sędziów).

A więc poczekamy na rozstrzygnięcie tej kwestii jeszcze przynajmniej kilka miesięcy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyńskiego plan zemsty. Ma trzy części. Gotowy jest na moralnie wątpliwe rozwiązania

Prawica chce wykorzystać osłabione po wyborach morale w obozie władzy, aby ostatecznie pokonać swoich wrogów. Grozi procesami i więzieniem, głosząc dokończenie antyliberalnej rewolucji. To ma być odwet nie tylko na przeciwnikach, ale też na ich wyborcach. Co z tym zrobi druga strona?

Mariusz Janicki
16.07.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną