Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

PiS rozpoczął igrzyska. Za działania komisji weryfikacyjnej zapłacimy wszyscy

Nagłośnienie polecenia o wydawaniu 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie jako patologii pokazuje, jak media rządowe i PiS zamierzają manipulować informacjami z prac komisji. Nagłośnienie polecenia o wydawaniu 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie jako patologii pokazuje, jak media rządowe i PiS zamierzają manipulować informacjami z prac komisji. Filip Bramorski / Flickr CC by 2.0
Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji to teatr, który ma podnosić notowania PiS. Może się jednak okazać bardzo drogi. Konkretnie, w pieniądzach. Ale członkowie komisji mają immunitet na nieodpowiedzialność.

Komisja zaczęła przesłuchania w ramach specjalnie dla niej stworzonego w prawie trybu „postępowania rozpoznawczego”, które łączy postępowanie prokuratorskie i sądowe oraz możliwość wydawania decyzji administracyjnych. Już to samo sprawia, że są wątpliwości co do zgodności ustawy, którą ją powołano, z konstytucją. Łączy w sobie uprawnienia władzy wykonawczej i sądowniczej, a do tego prokuratorskie i przynależące do sejmowych komisji śledczych.

To hybrydowe ciało będzie w dodatku rządzić postępowaniami prokuratorskimi, administracyjnymi i sądowymi w sprawach reprywatyzacyjnych, którymi się zainteresuje – co może naruszać konstytucyjną zasadę podziału władz. Nie będzie jej też obowiązywała zasada powagi rzeczy osądzonej, co jest wątpliwe z punktu widzenia konstytucyjnej zasady zaufania do państwa i pewności prawa. Następna wątpliwość: jej decyzje, choć nieprawomocne, są natychmiast wykonalne.

Komisja wymusza zeznania?

Kolejna wątpliwość konstytucyjna to możliwość przesłuchiwania przez komisję w charakterze świadka osoby, która w tej samej sprawie ma status podejrzanego czy oskarżonego. Podejrzany i oskarżony mają prawo odmawiać zeznań, a świadek musi je składać. To narusza prawo do obrony i zakaz wymuszania samooskarżenia.

I z tą sytuacja spotkaliśmy się już na początku prac komisji: była urzędniczka Ratusza Gertruda Jakubczyk-Furman stawiła się na przesłuchanie i chciała zeznawać, ale jako „strona w postępowaniu administracyjnym”.

Reklama