Macierewicz oczernił Lecha Wałęsę, bo zaczyna się bać oskarżeń pod swoim adresem?
We wtorek, gdy „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ujawnił, jak bliski współpracownik Macierewicza, obecny wiceminister obrony Bartosz Kownacki, brał udział w uwiarygadnianiu sfałszowanych rosyjskich wyborów w 2012 r., jego szef zarzucił zdradę Lechowi Wałęsie i skandującym nazwisko Wałęsy uczestnikom smoleńskich kontrmiesięcznic.
Macierewicz i jego obsesje
Macierewicz nigdy nie przebierał w słowach. Ale w miarę, jak polskie i zagraniczne media ujawniają coraz więcej dziwnych epizodów w biografiach jego najbliższych współpracowników, histeryczny ton rzucanych przez niego oskarżeń staje się coraz ostrzejszy. To oczywiście niczego nie dowodzi, ale sugeruje, że minister obrony zaczyna się bać, czyli w poszlakach ujawnionych najpierw m.in. przez Tomasza Piątka, a teraz także przez FAZ – coś jednak musi być.
W programie trzecim rządowej telewizji Antoni Macierewicz powiedział: „Przyjęcie imienia Wałęsy – jednego z najszkodliwszych i najpodlejszych zdrajców w ostatnich dziesięcioleciach wielkiego ruchu wyzwoleńczo-pracowniczego »Solidarność«, przyjęcie jako swój symbol, swoje hasło, jest samookreśleniem najbardziej głębokim i najlepiej charakteryzującym tych ludzi, a to nazwisko jest symbolem zdrady, (…) zdrada jest ich imieniem”.
Trudno jest to rozumieć inaczej niż jako potwierdzenie psychologicznej reguły, że ludzie obsesyjnie szukają w innych tego, czego najbardziej boją się sami w sobie lub co najbardziej ich w sobie uwiera. Kto na przykład ma skłonność do tycia, ten uważniej niż inni obserwuje tuszę innych.
Macierewicz i jego tajemnice
Kto żyje w obawie, że na jaw może wyjść jego mroczna przeszłość, ten podobne oznaki znajduje i wskazuje u innych.