Kraj

Duet przeciw soliście

Kamila Gasiuk-Pihowicz i Borys Budka – nowe pokolenie opozycji

Borys Budka i Kamila Gasiuk-Pihowicz Borys Budka i Kamila Gasiuk-Pihowicz Witold Rozbicki / Reporter
Fala protestów wyniosła w górę Kamilę Gasiuk-Pihowicz i Borysa Budkę. To na nich wskazuje się dziś w rozważaniach o zmianie generacyjnej w polityce.
Gasiuk-Pihowicz i Budkę łączy wykształcenie prawnicze i ekonomiczne.Jacek Turczyk/PAP Gasiuk-Pihowicz i Budkę łączy wykształcenie prawnicze i ekonomiczne.

Artykuł w wersji audio

Oboje opublikowali na swoich profilach na Facebooku wspólne zdjęcie. Pod nim tysiące lajków i komentarzy w stylu: „wielka nadzieja opozycji”, „jesteście naszym zbawieniem”, „czas na zmianę sztafety”, a nawet zachęty do stworzenia nowej partii, „za którą pójdą tłumy”. Niektórzy wróżą, że to zdjęcie przyszłej premier i prezydenta, inni – że odwrotnie. Oliwy do ognia dolał Władysław Frasyniuk, który pod Sądem Najwyższym ogłosił abdykację polityków swojego pokolenia. Wymienił Budkę i Gasiuk-Pihowicz z nazwiska, dodając trochę w stylu macho, że pod jej rozkazami to byłby nawet gotowy wynosić śmieci. Dziś to wizja na wyrost, ale z pewnością daje do myślenia i Ryszardowi Petru, i Grzegorzowi Schetynie.

Choć to Gasiuk-Pihowicz i Budka zostali najcieplej przyjęci przez tłum na Krakowskim Przedmieściu, oboje studzą emocje, szczególnie te dotyczące personaliów. Jakby się umówili. – To oczywiście miłe sercu, ale teraz rozważania personalne są mało ważne. Ja widzę siłę protestu Polaków – i to jest teraz ważna sprawa, która zaważy na polityce, a nie dyskusja o polskim Macronie. Teraz najważniejsza jest wspólna walka o wymiar sprawiedliwości – mówi Gasiuk-Pihowicz. – To wszystko mnie buduje i daje energię, ale staram się podchodzić do tego na chłodno. Polityka to gra zespołowa. A gramy teraz o najwyższe stawki, o fundamenty państwa demokratycznego – stwierdza Budka. Akurat oni zespołowo grają już od początku kadencji. W duecie organizowali wiele konferencji prasowych w Sejmie i tłumaczyli prostym językiem, co PiS chce zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym. Wzywali wspólnie prezydenta, aby nie przyjmował ślubowania od trzech sędziów dublerów. W marcu zeszłego roku, stojąc ramię w ramię, wzywali Polaków, by stanęli przed Trybunałem i „pokazali swoją determinację, by żyć w państwie prawa”. Ona o Budce: – Borys jest zawsze świetnie przygotowany do rozmowy i wystąpień w Sejmie. Zdecydowanie to z nim spoza Nowoczesnej najwięcej w Sejmie współpracuję, nigdy się na nim nie zawiodłam. On o Gasiuk-Pihowicz: – Często się konsultujemy, pokazaliśmy, że współpraca w opozycji jest możliwa. Kamila daje świeżość, a ja doświadczenie. PiS nie może im zarzucić obrony komunistycznego porządku. Ona, kiedy upadał komunizm, miała 6 lat, on – 11.

Z Unii Wolności

W polityce oboje są od pełnoletności. Ulokowali sympatie w okolicach Unii Wolności. Borys formalnie należał do Unii, a po rozłamie odpłynął do Platformy. Przyszły mąż Kamili, Michał, został przy starej Unii i razem z kolegami – w tym z Ryszardem Petru – tworzył Młode Centrum. Kamila i Michał na długo zostali przy Geremku, Frasyniuku, Mazowieckim. Kamila mówi, że to oni wywarli na nią, studentkę prawa oraz zaocznie finansów, największy wpływ. Wspomina, że nie raz słyszała od nich: nie gadaj, tylko rób, oraz że należy do pokolenia profesjonalistów, którzy w przyszłości zmienią sposób uprawiania polityki. Młodzi uczyli się pilności i chłonęli wartości weteranów walki o demokrację. Jako „wypełniacz” listy 21-letnia Kamila Gasiuk wystartowała w eurowyborach. Jej się nie udało, ale Onyszkiewicz, Kułakowski, Staniszewska i Geremek zdobyli euromandaty. Starszy brat Gasiuk był asystentem prof. Geremka, do dziś pracuje w administracji w PE. W połowie lat dwutysięcznych Kamila odeszła z polityki. Zdała aplikację adwokacką i miała już w kieszeni licencjat na SGH. Zaczęła karierę w międzynarodowej korporacji, potem przeniosła się do renomowanej kancelarii prawniczej i wreszcie do biura rzecznika praw obywatelskich Ireny Lipowicz. Polityczne związki małżeństwa Pihowiczów rozluźniły się i zostali wyborcami PO. Mówią, że szybko się rozczarowali, więc kiedy Ryszard Petru organizował Kongres Założycielski Nowoczesnej, znalazło się dla nich miejsce w pierwszym szeregu. Kamila została posłanką, jej mąż skarbnikiem.

Budka inaczej budował swoją polityczną karierę. Bardziej klasycznie, od szczebla lokalnego do centralnego. Z perspektywy Warszawy długo był politykiem mało znanym. Po raz pierwszy startował do samorządu w wieku 20 lat. O miejsce w radzie konkurował z ojcem. Juniorowi zabrakło 13 pechowych głosów. Rodzice Gasiuk-Pihowicz: matka – lekarz pediatra, ojciec – ekonomista, nie przecierali jej politycznych szlaków. W 1997 r. Budka senior kandydował do Sejmu z list Unii Pracy. Po porażce wyborczej związał się z Samoobroną, a potem znalazł miejsce w PSL. Cała rodzina była rozpolitykowana. Młodsza siostra Borysa startowała do PE z list Ruchu Narodowego. Borys Budka w samorządzie spędził 9 lat. W 2013 r. mówił na łamach „Prawnika”, że w Sejmie skupia się bardziej na poprawianiu prawa niż na uprawianiu polityki. Półtora roku później został najmłodszym ministrem sprawiedliwości w historii. Zastąpił Cezarego Grabarczyka, odwołanego po tym, jak ministrem zaczęła się interesować prokuratura. „Kompetentny, pracowity i świetnie przygotowany” – cenił go ówczesny poseł PiS, dziś minister w kancelarii Andrzeja Dudy Andrzej Dera. Ewa Kopacz, ogłaszając nominację dla Budki, podkreślała, że aż 66 razy reprezentował Sejm przed TK, głęboko siedział w sprawach prawnych i ustrojowych. To był moment przełomowy: w 2011 r. zdobył z 11. miejsca na liście 10 tys. głosów, a po pół roku w rządzie, w wyborach dwa lata temu, już prawie 40 tys.

Drażnią prezesa

Gasiuk-Pihowicz i Budkę łączy wykształcenie prawnicze i ekonomiczne. Oboje już w podstawówce stwierdzili, że idą na prawo. Nauczyciele zapamiętali ich jako klasowych kujonów. Borys Budka, doktor nauk ekonomicznych, wciąż wykłada na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Ma o wiele dłuższy staż w sądowych salach niż koleżanka z Nowoczesnej. Do momentu, kiedy został ministrem sprawiedliwości, nie zdejmował radcowskiej togi. I to jego doświadczenie sądowe procentuje na mównicy sejmowej. – Tego, że trzeba mówić klarownie o skomplikowanych sprawach prawnych, nauczyli mnie też moi studenci. Nigdy nie wychodzę z przygotowanym wystąpieniem na kartce. Mówię z głowy i z serca. W polityce potrzeba nam więcej autentyczności – mówi Budka. Jaśniejącej gwieździe Nowoczesnej też nie można odmówić klarowności wypowiedzi. – Z tym że Kamila wychodzi na mównicę z papierami pod pachą, a Borys długie kwadranse może mówić z pamięci – opowiada poseł Nowoczesnej. Dawni sędziowie TK zapamiętali, że w wystąpieniach przed Trybunałem nie odczytywał po prostu tez zapisanych w stanowisku, ale przedstawiał nową treść i docierał do istoty rzeczy. Gasiuk-Pihowicz, nawet jak idzie do radia, to też kładzie przed mikrofonem notatki, wyliczenia, paragrafy.

Oboje mają moc rozdrażniania prezesa PiS. Gasiuk-Pihowicz nie demotywuje to, że Krystyna Pawłowicz nazywa ją „myszką agresorką”. Choć kiedy jeden z kolegów tuż przed wyjściem na scenę w gorący protestacyjny czwartek tak do niej powiedział, to zmroziła go wzrokiem. Choć niektórzy – być może zazdrośni koledzy klubowi – mówią, że Gasiuk-Pihowicz wchodzi czasami na zbyt wysokie rejestry głosowe i emocjonalne, to doceniają, że jej wypowiedzi są pełne bon motów. „Musimy przedyskutować słowa dotyczące prawdy. Bo jeżeli ktoś tu kłamie, to pan, panie prezesie” – to do Kaczyńskiego. Sumę długów zaciągniętych przez rząd PiS, m.in. na poczet 500+, ochrzciła „kaczorowatym”. Kiedy Sejm debatował nad powołaniem sędziów, w tym trzech dublerów, do TK, mówiła, że można ich wpuścić do Trybunału, „ale co najwyżej do stołówki”. Dziś powtarza obrazowo, że PiS chce „w trzy minuty skasować demokrację”, a ona będzie walczyć „o każdy centymetr demokracji”. To do niej prezes PiS powiedział „won” podczas sejmowych obrad. Ale najcelniejszy cios zadał Kaczyńskiemu Borys Budka. – Dopiero wychodząc na mównicę w obronie niezależności sądownictwa, zdecydowałem, że przypomnę Kaczyńskiemu, że jego brat nie odważył się podnieść ręki na wymiar sprawiedliwości. Mówiąc szczerze, nie liczyłem na taki efekt – mówi Budka. Po jego wystąpieniu prezes PiS „bez żadnego trybu” grzmiał o mordach zdradzieckich i kanaliach, które zamordowały mu brata. I wtedy maska opadła, Kaczyński pokazał prawdziwe oblicze i zmobilizował ludzi do masowego wyjścia na ulice.

Twarze młodszego pokolenia

W N i PO, kiedy pytamy o tę dwójkę, posłowie są zgodni. Mówią, że Budka ma o wiele większe ambicje polityczne niż Gasiuk-Pihowicz. Borys nigdy nie należał do żadnej platformerskiej koterii. Choć na wielką arenę wywołała go Ewa Kopacz, to dziś gra w jednej drużynie ze Schetyną. I to mimo że po przegranych przez PO ostatnich wyborach stanął z nim do walki o przywództwo. Mówił wtedy „Gazecie Wyborczej”, że jemu, 37-latkowi, łatwiej będzie walczyć o młodsze pokolenie, które się od partii odwróciło, że on je czuje. I dalej, że jeśli Platforma ma zdobyć nowych wyborców, musi postawić na nową twarz. Szybko się jednak z tego wyścigu wycofał, a dziś jest najmłodszą osobą w zarządzie partii i jej wiceprzewodniczącym. Ugrał swoje. Jeden z posłów PO twierdzi, że Schetyna wie, co robi: – Budka jest mu potrzebny, by tonować posłów zakochanych w Tusku, takich jak Pomaska, Mucha czy Nitras. Budka jest medialny i zagarnia pole, które oni chcą opanować. I tak rosną notowania Borysława. Tak mówią do niego w partii, od kiedy Ewa Kopacz, powołując go na ministra w rządzie, przekręciła jego imię. On sam twierdzi, że czuje się w partii doceniony, jest najmłodszym członkiem zarządu i dba, by ego nie wzięło góry nad IQ. Jako zapalony maratończyk wie, że to dopiero rozgrzewka przed politycznym ultramaratonem.

Jeden z posłów PO, który przetransferował się do Nowoczesnej, mówi, że Gasiuk-Pihowicz to diament do oszlifowania, który w partii Petru jest otoczony wrogami. Podobno też myślała o odejściu z N. Została, bo czuje współodpowiedzialność za ten pechowy przelew, który wykonał w kampanii jej mąż, były już skarbnik partii. Pieniądze z kredytu bankowego przelał na konto komitetu wyborczego, omijając fundusz wyborczy. Kosztowna pomyłka – PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe N i odebrała jej 4,5 mln subwencji rocznie.

Dopiero niedawno Kamila została wiceprzewodniczącą klubu, a tak naprawdę z 10 proc. Nowoczesnej w sondażach co najmniej 9 zawdzięcza Kamili. Ale ona nie jest typem lidera, a raczej polityka prymusa, który buduje się na pozycji eksperta – mówi poseł Nowoczesnej. Poseł Michał Stasiński (wcześniej N, dziś PO) dodaje, że prawie na każdym spotkaniu w terenie ludzie wciąż proszą o przekazanie pozdrowień dla Kamili, a nie dla Ryszarda Petru. A także, że ona nie potrafi zadbać o swoje – pierwsze miejsce w szeregu – a oni są zazdrośni o jej popularność. Poseł Nowoczesnej: – Nie dba o kontakty z politykami swojej partii, a ogrom czasu pochłaniają jej spotkania z prawnikami, którzy dla niej pracują. Kamila Gasiuk-Pihowicz: – Chcę utrzymywać dobre kontakty ze wszystkimi. Nowoczesna to dla mnie naturalny, zaufany zespół – wiem, że możemy na sobie polegać, a każdy z nas ma swoje zadania. W tym momencie najważniejszym motorem opozycji są ludzie, którzy wyszli na ulice w obronie sądów, szczególnie ci w małych miastach. Dodaje, że jak będzie taka wola w partii, to może iść rozmawiać z prezydentem o projektach dotyczących sądownictwa. Ale szefowa klubu Katarzyna Lubnauer prostuje, że to liderzy klubu (czyli ona) lub partii (czyli Petru) powinni reprezentować opozycję w Pałacu. – Cenię współpracę Kamili jest nową twarzą z Borysem, który ma doświadczenie – mówi Lubnauer. Sławomir Neuman, szef klubu PO, tak Budce, jak i Gasiuk-Pihowicz radzi: – Niech się budują spokojnie i nie przeskakują o kilka etapów. Może być z nich niezły materiał na polityków do rządu, ale nie mają dziś mocy poprowadzić opozycji do zwycięstwa. Budka i Gasiuk-Pihowicz zamierzają nadal działać razem, a nie przeciwko sobie. Czują, że doskonale się politycznie uzupełniają.

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Polityka; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Duet przeciw soliście"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną