Kraj

Polskie ciało z lotu ptaka

Umysły prężą się i gimnastykują, żeby jakoś zdefiniować to, co dzieje się ze zbiorowym polskim ciałem. A ono wyszło na ulicę i krzyczy.

Podobno pilot pasażerskiego samolotu lecącego nad Poznaniem na widok morza światełek ułożonych w napis „veto” zaskrzypiał do wieży: „yeshche Polska nie zginela…”. Z ziemi wygląda to tak: nogi bolą od spacerowania, dłonie poparzone są świeczkami od Sorosa, a gardła zdarte od skandowania „trzy razy veto!”. Jarosław jest nam winien wakacje. Miał być grill i sterta książek do przeczytania. A jest zamach na konstytucję. I nie ma rady – trzeba pod sąd, pod Sejm, pod dom, gdzie za szybą kot.

Ale nie żałujemy. Odpoczniemy później. Warto było chodzić, bo utwierdziliśmy się w tym, że Polska wspólnotą stoi. Nie trzeba nas było zwozić autokarami, płacić nam ani rozdawać gotowców – transparentów. Sami je pisaliśmy, a niektóre wyszły naprawdę dobrze. Nasze ulubione: „Folwark zwierzęcy to nie poradnik”, „Mama nie mogła przyjść, ale zrobiła ten transparent”. Kwestie języka i poczucia humoru wspaniale omówił na jednej z demonstracji Jacek Dehnel, który przestrzegł też, by nie używać dyskryminujących czy nienawistnych haseł. Zebrał gromkie brawa, bo ludzie dość już mają wyzywania, choć sami padli ofiarą hejtu, i to z mównicy sejmowej. Potrafili przekuć to w ironię, stąd pełno plakietek z napisem „ubecka wdowa” czy „zdradziecka morda”. Humor nie opuszcza Polaków i Polek, choć nadszedł czas emocjonalnej huśtawki.

Miotani między nagłym przypływem ciepłych uczuć dla Adriana a podejrzeniem, „czy to czasem nie ustawka”, z trudem ogarniamy, przez co przechodzi nasz kraj. Są podsumowania i nawoływania, wyważone opinie, próby analiz, pogłębionych studiów socjoantropologicznych z rysem historycznym. Umysły prężą się i gimnastykują, żeby jakoś zdefiniować to, co dzieje się ze zbiorowym polskim ciałem.

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Felietony; s. 95
Reklama