Z interesującą inicjatywą edukacyjną wystąpiło Ministerstwo Środowiska. Chce ono wpisać do podstawy programowej z biologii walkę z ekoterroryzmem. Ponieważ nauczycielom biologii nie można ufać, tę część programu realizowaliby w szkołach myśliwi i inni zaufani ludzie ministra Szyszki (pismo ministerstwa tutaj, komentarz dziennikarski tutaj).
Nie wiem, jak jest w innych szkołach, ale w moim liceum pracują dwie biolożki, które kompletnie nie nadają się do walki z ekoterroryzmem. Mogłyby nawet zdradzić Ministerstwo Środowiska i przejść na stronę wroga. A wtedy uczniowie uczyliby się czegoś przeciwnego, czyli jak walczyć z rządem w obronie przyrody. Jest jednak nadzieja. Otóż niedawno pożegnał się ze szkołą, bo nie było dla niego godzin, facet, który z niejednej strzelby wąchał proch. Zabił on zajęcy bez liku i wyrąbał też niejedno drzewo. Trzeba by go ściągnąć do roboty i oddać mu rząd dusz.
Jak tylko dowiedziałem się o tej inicjatywie, postanowiłem natychmiast odnowić kontakty z wujem drwalem. Jadę do niego na przeszkolenie, jak się ścina i rąbie. Kto wie, może Ministerstwo Środowiska nie poprzestanie tylko na biologii, ale zechce także przeprogramować inne przedmioty. Jako polonista będę więc przygotowany. Na razie wyłącznie ze ścinania i rąbania. Resztę przydatnych umiejętności nabędę w ciągu roku, o ile wuj pozwoli.