O wojnie chcieli słuchać wszyscy. Oprócz nas był również Ziemowit Szczerek i Karolina Sulej. Wszyscy zadawaliśmy sobie pytanie, czy boimy się wojny i co ona dla nas znaczy? Pod namiotem Kawiarni Literackiej na katowickim OFF Festiwalu kłębił się tłum ludzi, głównie młodych. Patrząc na nich, zastanawiałyśmy się, co wiedzą o wojnie? Czy ich babcie i dziadkowie opowiadali im o tym, jak przetrwali sześć lat okupacji – tak jak nasi nam? A może milczeli, wykopując dziurę narracyjną w przekazie pokoleń, zbyt bolesną, żeby ją zapełnić słowami? Czy ich wojna to „Czterej pancerni”, „Medaliony”, „Kolumbowie”, Borowski, Nałkowska i „Kapitan Kloss”? A może to strzelanka figurek pozbawionych twarzy w grze komputerowej?
Strzelanie to jedno, a ukrywanie się to co innego. Strona „heroiczna” i ta druga, przetrwaniowa. Ta z bronią w ręku i ta przymusowo bohaterska – bo trzeba uciekać, ratować dzieci, pomagać starszym wyjść z rozwalonego bombą domu. Nauczyć się robić mydło na sprzedaż, ratując siebie i dzieci od głodu. Nie dać się na mydło przerobić. Trząść się, słysząc odgłos bomb, trząść się, licząc minuty do godziny policyjnej. Trząść się, bo podobno zrobili łapankę akurat tam, gdzie córka poszła na tajne komplety. Życie codzienne w czasie wojny to bura tkanina inkrustowana czerwonym szlakiem bitew.
Może do ludzi trafiłby bardziej widok, z którego Grażyna ukuła metaforę użyteczną na potrzeby rozmowy o wojnie: na autostradzie Wolności prowadzącej od naszej zachodniej granicy do Warszawy telepał się busik. Na boku miał wypisane: „Weź mnie, chcę dla ciebie pracować”. Błagalna nuta przywodziła na myśl domokrążcę, agenta produktu. Grażyna wyobraziła sobie, że tym produktem jest ustrój, a w busiku jedzie demokrata i namawia nas do wybrania demokracji.