Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kielce smutne wielce

Targi obronności w Kielcach obnażają wszystkie braki polskiej armii

W atmosferze sporu ze zwierzchnikiem sił zbrojnych niepodobna myśleć o rozpisaniu nowego planu modernizacyjnego wojska. W atmosferze sporu ze zwierzchnikiem sił zbrojnych niepodobna myśleć o rozpisaniu nowego planu modernizacyjnego wojska. MON / Flickr CC by 2.0
Brak dalekosiężnej wizji, zmiany koncepcji i rewizji priorytetów nie daje powodów, żeby marzyć o skutecznej realizacji czegokolwiek.

Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego to soczewka skupiająca wszystko, co najważniejsze dla polskiej polityki zbrojeniowej. Jubileuszowa 25. edycja, przypadająca prawie na półmetku rządów obecnej ekipy, pokazuje zmiany trendów i odwrócenie priorytetów, a przede wszystkim spowolnienie kilku dużych programów uzbrojenia.

Ale żeby nie zaczynać na smutno – jest jeden rodzaj wojsk, który może czuć się wygrany. To artyleria. „Bogowie wojny” dostali w tym roku, zaledwie tydzień przed kieleckim salonem, pierwszy z pięciu dywizjonów nowiutkich dział samobieżnych 155 mm Krab. Najnowszy wyrób polskiej zbrojeniówki jest w istocie składakiem zagranicznych i polskich komponentów, który w bólach powstawał bez mała 20 lat, ale jego integracja to wielkie osiągnięcie Huty Stalowa Wola i innych firm artyleryjskiego konsorcjum. W efekcie na wschodniej flance NATO rozmieszczono całkiem pokaźną siłę ognia, bo Kraby trafiły do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie. Jak tylko dostaną jeszcze precyzyjną amunicję i zostaną wpięte w narodowy system rozpoznania i kierowania ogniem, produkt stanie się systemem, a siła ognia będzie miała rzeczywiście odstraszającą wartość.

Polskie zdolności rażenia

Kraby to niejedyna artyleryjska nowinka w wojsku. Przed wakacjami na uzbrojenie 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej trafił moduł ogniowy samobieżnych kołowych moździerzy automatycznych 120 mm Rak, również wyrób podkarpackiej Huty. Jeszcze bardziej pocieszające jest to, że Raki budowano o połowę krócej niż Kraby – i że w znacznie większym stopniu są czysto polskim produktem. Choć umiejętności łączenia licencyjnych podwozi z kupionymi za granicą wieżami wcale nie ma się co wstydzić, ba, można z niej uczynić polską zbrojeniową specjalność.

Reklama