Okutany islamista z kałachem, przestraszona Merkel, ponury Tusk i buńczuczny Macron. Za ich plecami wtopieni w tło obcy o śniadych, wykrzywionych wściekłością obliczach. Oto pogrążająca się w chaosie Europa. Ale na szczęście jest ona. Na głównym planie, w karminowym kostiumie, z nieodłączną broszką. Dumnie spogląda w obiektyw. Prawa dłoń zaciśnięta w pięść dostojnie opiera się na lewej. Okładkowy slogan „Nie złamią nas” zapowiada sześciokolumnowy wywiad z Beatą Szydło w tygodniku „Sieci Prawdy”.
W tym samym tygodniu pani premier – znów w karminowym żakiecie – odbiera w Krynicy nagrodę Człowieka Roku. Tym razem w roli symbolu potęgi polskiej gospodarki. Beznamiętnym tonem powtarza wytarty do spodu frazes o „biało-czerwonej drużynie”. Wspominając – który to już raz? – „kampanijne szlaki” sprzed dwóch lat. Mimo że polska polityka właśnie żyje spektakularną bijatyką ówczesnych drużynowych.
Zgodnie z pisowskim rytuałem podziękuje też „panu premierowi” Kaczyńskiemu, bez którego wizji i determinacji nie byłoby tych wielkich zwycięstw. Każdy inny na jej miejscu akurat teraz darowałby sobie grzecznościowego „pana premiera”. Kilka chwil przed uroczystością prezydencki rzecznik Krzysztof Łapiński oświadczył dziennikarzom, iż o obsadzie MON i innych ministerialnych stanowisk głowa państwa może rozmawiać jedynie z Kaczyńskim. Z miejsca czyniąc nagrodę dla Szydło zjawiskiem memicznym.
Ileż wyrzeczeń potrzeba, aby w milczeniu znosić afronty i udawać, że świeci słońce? I jakiż to kontrast między aranżowanymi twardymi pozami i bijącą po oczach bezradnością szefowej rządu? Ile znaczy „nie złamią nas” w ustach osoby złamanej?
W rankingach zaufania znajduje się w czołówce, choć konkurencja tu raczej mierna.