Lekarze złapani w sieci
Lekarze złapani w sieci. Nowy system dla medyków utrudnia, zamiast ułatwiać
W tym roku rekrutacja lekarzy na miejsca specjalizacyjne przebiega z wyjątkowymi kłopotami, ponieważ resort zdrowia uruchomił niedopracowany System Monitorowania Kształcenia. System przygotowany przez agendę ministerstwa, czyli Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, miał wprowadzić nową jakość: uwolnić lekarzy od osobistego dostarczania dokumentów do urzędów wojewódzkich, sprawić, że po zalogowaniu ze swojego komputera będą mogli przekazać właściwym organom niezbędne informacje potrzebne przy ubieganiu się o rezydenturę. – Miał być XXI w., a jest gorzej, niż było, ponieważ program się zawiesza i jest w nim mnóstwo luk, które uniemożliwiają dokonanie rejestracji – mówi Natalia Jakacka, kolejny tydzień czekająca na rzeczowe instrukcje z resortu, jak ma przejść procedurę rejestracji i zamieścić w formie plików wszystkie dokumenty, które wymagane są do złożenia wniosku o przyznanie rezydentury.
Wcześniej kłopoty mieli przystępujący 23 września do Lekarskiego Egzaminu Końcowego podczas przymusowego już składania wniosków poprzez system. Najpierw 250 osób (spośród ok. 6 tys. składających aplikacje) otrzymało wskutek błędu oprogramowania informację, że na egzamin muszą się zgłosić w zupełnie innych miastach, a gdy ten problem udało się (już nie komputerowo, lecz telefonicznie!) rozwiązać, wyszło na jaw, że wiele z nich nie doczekało się na automatyczną weryfikację prawa do zdawania egzaminu, więc musi aplikować powtórnie dopiero za pół roku. Stracą 6 miesięcy pozostawieni bez nauki i pracy. Czy raczej to my będziemy musieli czekać o pół roku dłużej na młodych specjalistów?
Dominik Ngyuen, kończący staż w jednym z warszawskich szpitali, wymienia niedopatrzenia w programie: – System nie przewiduje dołączenia w formie pliku zaświadczenia o średniej ze studiów.