Fakt, że Niemcy w czasie wojny zniszczyli i rozkradli Polskę, a potem przez 70 lat udawali niewiniątka, tak zirytował komentatora TVP Wojciecha Cejrowskiego, że w wywiadzie dla telewizji Das Erste postawił sprawę bardzo jasno: „Najpierw proszę oddać, co państwo ukradli, a potem możemy mówić o nowym otwarciu”.
Moim zdaniem to uczciwe postawienie sprawy, zwłaszcza że w wywiadzie Cejrowski nie jest zapiekły, wyciąga do Niemców rękę i deklaruje, że w zamian za zwrot tego, co polskie, chętnie odda im to, co niemieckie, np. Szczecin. „Ale wy zapłaćcie kontrybucję za II wojnę światową” – domaga się, pokazując, że jest twardym negocjatorem.
Co Polska powinna dostać w zamian za Szczecin?
Nie wiem, czy domagając się w zamian za Szczecin zarówno kontrybucji, jak i zwrotu tego, co Niemcy nam ukradli, Cejrowski nie licytuje za mocno. Bo rozdrażnieni taką postawą Niemcy mogą zażądać np. dorzucenia Świnoujścia razem z gazoportem. Poza tym mam do Cejrowskiego żal, że oddaje Szczecin pospiesznie i bez konsultacji z nami wszystkimi, a przynajmniej z posłem Mularczykiem. Miejmy nadzieję, że nie chodzi tu o jakieś brudne prywatne interesy, które Cejrowski przy pomocy Szczecina próbuje robić z Niemcami naszym kosztem i ponad naszymi głowami.
Ale wielu mieszkańców Szczecina jest i tak propozycją Cejrowskiego pod adresem Niemiec oburzonych.
„Niestety są w Polsce ludzie, którym bełta się w głowie od nadmiaru yerba mate” – napisał na Twitterze Joachim Brudziński z PiS, który yerba mate nie pije, dlatego nie ma wątpliwości, że Szczecin jest miastem polskim. Podobnie uważają zresztą także jego partyjni koledzy, dlatego w ich opinii oddanie Niemcom Szczecina, zwłaszcza razem z Brudzińskim, w ogóle nie wchodzi w grę.
Chociaż, moim zdaniem, gdyby do tego doszło, Polska zawsze może zażądać zwrotu Brudzińskiego w ramach reparacji.