Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ruszył bezprecedensowy proces – za blokowanie marszu ONR

Rozpoczął się proces dziewiętnastu osób, które 29 kwietnia usiadły na trasie marszu zorganizowanego przez ONR. Rozpoczął się proces dziewiętnastu osób, które 29 kwietnia usiadły na trasie marszu zorganizowanego przez ONR. Anna Dąbrowska / Polityka
Przed sądem zostali postawieni obywatele, którzy zrobili to właśnie, co powinno zrobić państwo: stanęli na drodze odradzania się skrajnie niebezpiecznych tendencji i ruchów.

To, że organizacje pokroju Obozu Narodowo-Radykalnego mogą urządzać na ulicach polskich miast manifestacje, a obywatele, którzy przeciw temu zaprotestowali, stawiani są przed sądem, pokazuje, dokąd zmierza kraj i państwo.

Przed sądem rejonowym Warszawa-Śródmieście rozpoczął się proces dziewiętnastu osób, które 29 kwietnia usiadły na trasie marszu zorganizowanego przez Obóz Narodowo-Radykalny w rocznicę powstania tego ugrupowania.

Oskarżenie wniosła, co jest pierwszym symbolem, policja. Ta sama policja, co jest symbolem drugim, torowała wtedy drogę oenerowskiej manifestacji, siłą usuwając protestujących. Równocześnie nie reagowała, i to symbol kolejny, na wznoszone wówczas przez maszerujących oenerowców hasła, choć te często sprowadzały się do nawoływania do przemocy i mowy nienawiści. Tym samym zatem tolerowała dokonujące się na jej oczach przestępstwa.

Dlaczego władze chronią ONR?

Co równie symboliczne, podobną pobłażliwość wykazały władze samorządowe Warszawy. Najpierw stwierdziły, że nie mogą przeszkodzić ONR-owi w urządzeniu marszu ulicami stolicy, bo jest to organizacja w świetle prawa legalna. Potem nie skorzystały z możliwości rozwiązania manifestacji, choć jej uczestnicy skandowali nienawistne hasła i przez to choćby łamali prawo. Równocześnie, co jednak tylko pogłębia absurd sytuacji, prezydent miasta nie wahała się publicznie nazwać ONR ruchem neofaszystowskim i żądać od ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego zainicjowania jego delegalizacji.

Reklama