Kiedy w warszawskim szpitalu umierał Piotr Szczęsny, który spłonął – jak pisał – byśmy się przebudzili do ratowania Polski, biskup polowy gen. dr Józef Guzdek przywoływał Zbigniewa Herberta, przestrzegając oficerów Sztabu Generalnego przed „epidemią instynktu samozachowawczego” i „przyspieszonymi kursami padania na kolana”.
„Trzeba mieć odwagę, jeśli przyjdzie taka godzina, aby powiedzieć wielkie tak albo wielkie nie” – apelował biskup jak mało kto znający sytuację w armii.