Żyłem w przeświadczeniu, że lex faks wymyślone 24 lata temu przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Jana Piątkowskiego, skutecznie czyszczące zarosłe brudem systemu sądy i prokuratury o każdej porze dnia i nocy, poszło w zapomnienie. Że sam faks stał się ustrojstwem zgoła muzealnym. Że w sferze wymiaru sprawiedliwości nie tylko strona elektroniczna przekazu wiadomości i decyzji się zmodernizowała – ale też obyczaje polityczne. A tu proszę: faks wiecznie żywy!
Szkopuł jednak nie w mało eleganckiej stronie formalnej przekazu decyzji, na co można byłoby ostatecznie machnąć ręką – ale w merytorycznej. To, iż coś w śląskiej Temidzie jest na rzeczy, wiadome już było kilka dni temu, kiedy sędzia Sądu Rejonowego w Sosnowcu, Małgorzata Hencel-Święczkowska, została prezesem sądu. To, że na co dzień jest żoną Bogdana Święczkowskiego, szefa Prokuratury Krajowej, uważanego za najserdeczniejszego przyjaciela Ziobry, nie musi nic oznaczać. I pewnie nie znaczy nic a nic. Szukanie drugiego dna i wyciąganie z maniakalnym uporem daleko idących wniosków będzie uznane za złośliwą nadinterpretację.
W Sosnowcu pojawił się wakat na stanowisku prezesa – nikomu kadencja nie została przerwana – więc to naturalne, że minister wskazał Święczkowską, sędzię z 18-letnim stażem, cieszącą się dobrą opinią. I tyle. Nie zadzierała nosa – mówią w Sosnowcu. Po owocach ją poznamy i po tym, jak szybko będzie awansować. Póki co należy przychylić się do publicznej prośby Państwa Święczkowskich, aby tego awansu nie upolityczniać. Co więc czynię.
Faksy w rękach Ziobry
Minister Ziobro był w swoim prawie, które działa także w drugą stronę.