Co roku jesienią centrum analityczne POLITYKA INSIGHT przygotowuje rating rządu. W tym roku zbiega się on z półmetkiem kadencji i dwuleciem gabinetu Beaty Szydło oraz przesuwaną od września rekonstrukcją.
Jak powstaje rating? To jakościowa ocena pracy premiera i ministrów na podstawie 16 wskaźników pogrupowanych w trzy kategorie. Najbardziej istotna z nich jest jakość rządzenia, czyli ocena za legislację, realizację reform czy administrowanie resortem. Pozycja polityczna pokazuje miejsce w partii i wpływy w partii. Odbiór publiczny – zaufanie społeczne w sondażach, ale też odbiór w mediach.
W każdej z tych kategorii ministrowie dostali oceny od A+ do C- według podobnej skali, w jakiej ocenia się wiarygodność kredytową państw. Wiele wskaźników jest obiektywnych (np. wynikają z sondaży), w innych analitycy POLITYKI INSIGHT mieli pewną swobodę.
Przygotowanie tegorocznego ratingu w niektórych dziedzinach przyprawiło analityków o ból głowy. Jak ocenić np. ministra, który spełnia obietnice, efektywnie wdraża zmiany, ale takie, które eksperci i dana branża oceniają negatywnie? A jednocześnie utrzymuje wysokie poparcie społeczne, bo te zmiany podobają się jego elektoratowi, który stanowi istotną część całej puli wyborców. Tak było np. w przypadku Zbigniewa Ziobry i zmian w sądach oraz Anny Zalewskiej i likwidacji gimnazjów.
Postanowiliśmy obniżać ocenę ministra tam, gdzie uznaliśmy zmiany za szkodliwe, ale z drugiej strony skuteczność, mocna pozycja w partii lub rządzie czy wysokie sondaże windowały ratingi w górę.
To już piąty rating rządu przygotowywany przez PI i widać z niego, jak różne modele gabinetów mieliśmy w ostatnich latach. W rządzie Donalda Tuska była widoczna duża i z roku na rok rosnąca przewaga premiera nad ministrami.