Im chłodniej na zewnątrz, tym goręcej w języku. Krzysztof Stanowski, jeden z najpopularniejszych polskich publicystów sportowych, niedawny okładkowy bohater magazynu „Press”, obserwowany przez 215 tys. użytkowników Twittera (pierwsza dziesiątka krajowych dziennikarzy), podszedł do tematu polskiej jesieni tak: „Gdybyśmy odzyskali niepodległość jakoś w czerwcu, byłoby to święto obchodzone weselej. Ale ten pierdolony listopad jest tak posępny, że nie idzie z tym wygrać”.
Ten sam Stanowski podgrzał atmosferę polskiej społeczności serwisu, publikując w listopadzie tweet na temat Piotra S.: „Facet, który się podpalił, był pierdolnięty. Na szczęście na tyle pierdolnięty, by zabić siebie, a nie kogoś innego. Granie nim to jak granie kiedyś Kononowiczem, tylko x1000”. Wpis polubiły tysiące osób, skrytykowały tysiące innych, powtarzając przy tym wielokrotnie ciężki – w dodatku użyty w stosunku do zmarłej osoby – epitet. Tomasz Lis, dziennikarz na liście gwiazd Twittera, skomentował to też w ostrym tonie: „Żul żulem pozostanie”. Kilka dni później Agnieszka Romaszewska (na dziennikarskim Twitterze ciągle czołówka) nazwała „mendami” siódemkę europosłów popierających rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania zasady praworządności.
„Nazywając oponentów mendami, przekraczasz granicę sporu politycznego i używasz przemocy słownej” – upominał w komentarzu Paweł Zalewski. „Od słownej do fizycznej jeden krok”. Słowa, dodajmy, padły już dwa dni po powieszeniu zdjęć europosłów PO na szubienicach przez działaczy narodowych. Ale wcześniej były wystąpienia na warszawskim Marszu Niepodległości, podczas jednego z nich można było usłyszeć, że „politycy Nowoczesnej, Platformy Obywatelskiej i innych ugrupowań są zwykłymi politycznymi kurwami”.