Rutyna? Raczej „przykrywka” i ofensywa
Czy PiS chce coś przykryć sprawą posła Gawłowskiego?
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego i towarzyszący im prokurator weszli do mieszkania sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej o godzinie 6.05. Państwowe media poinformowały o tym niedługo później – sam w radiowej Trójce słyszałem komunikat w serwisie o 7.30.
Politycy PO zarzekają się, że pierwsze telefony o komentarz odbierali od dziennikarzy jeszcze wcześniej. Prokuratura Krajowa od razu wydała też specjalny komunikat, w którym poinformowała nie tylko o fakcie przeszukania lokum parlamentarzysty, ale też ogłosiła, jakie zarzuty zamierza postawić Stanisławowi Gawłowskiemu.
Dlaczego prokuratura interesuje się Stanisławem Gawłowskim?
Podejrzenia dotyczyć mają przyjęcia łapówki (w gotówce i zegarkach) „w czasie, kiedy pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządach PO-PSL”, ale też podżegania do korupcji, ujawnienia informacji niejawnej, a nawet plagiatu pracy doktorskiej. Równie szybko Prokurator Generalny (przypomnijmy: jest nim teraz minister sprawiedliwości) wystąpił do Sejmu o odebranie Gawłowskiemu immunitetu i zgodę na jego tymczasowe aresztowanie.
Równocześnie ta sama prokuratura przyznaje, że śledztwo, którego elementem była operacja, trwa od… czerwca 2013 roku. Podejrzanych jest już 56 osób, a chodzi o czyny sprzed sześciu lat. Nic nie wiadomo przy tym, by akurat Stanisław Gawłowski odmawiał współpracy z CBA i prokuraturą.
Czy więc faktycznie może być przypadkiem – wynikającym z rutynowego planu śledztwa – że do porannego przeszukania doszło ledwie kilkanaście godzin po aż dwóch wydarzeniach, które mogły wywołać negatywne dla władzy komentarze i reakcje: podpisaniu przez pisowskiego prezydenta Andrzeja Dudę niekonstytucyjnych ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym oraz równie hańbiącej dla ekipy PiS