Malwina Dziedzic
9 stycznia 2018
Korona z paździerza
Miała być superprodukcja, coś między tureckim „Wspaniałym stuleciem” a kultową „Grą o tron”. Wyszedł tasiemiec na miarę „Klanu”, z jasełkową scenografią i sztywnymi dialogami. Może dlatego „Korona królów” stała się tematem politycznym.
Prawicowi komentatorzy muszą się nieźle nagimnastykować, dowodząc, że nowa „patriotyczna” produkcja TVP to nie taki gniot, na jaki wygląda. Bo w wyemitowanych dotychczas odcinkach, przedstawiających panowanie ostatnich Piastów na polskim tronie, roi się od błędów, niedociągnięć i drętwych dialogów; gra pierwszoplanowych aktorów trąci amatorszczyzną, fabuła zaś zamiast intrygować, nuży.
Miała być superprodukcja, coś między tureckim „Wspaniałym stuleciem” a kultową „Grą o tron”. Wyszedł tasiemiec na miarę „Klanu”, z jasełkową scenografią i sztywnymi dialogami. Może dlatego „Korona królów” stała się tematem politycznym. Prawicowi komentatorzy muszą się nieźle nagimnastykować, dowodząc, że nowa „patriotyczna” produkcja TVP to nie taki gniot, na jaki wygląda. Bo w wyemitowanych dotychczas odcinkach, przedstawiających panowanie ostatnich Piastów na polskim tronie, roi się od błędów, niedociągnięć i drętwych dialogów; gra pierwszoplanowych aktorów trąci amatorszczyzną, fabuła zaś zamiast intrygować, nuży. A przecież miało być „z rozmachem”; serial miał pokazywać „wielką potęgę polskiej historii”, „piękno naszej historii, czasy odbudowywania państwowości” (cytaty z prezesa TVP Jacka Kurskiego). Tymczasem powodów do dumy i zachwytu można znaleźć w „Koronie królów” tyle, co obiektywizmu w rządowych „Wiadomościach”. Mimo to zagorzali obrońcy PiS ruszyli prezesowi Kurskiemu z odsieczą, próbując dać odpór fali krytyki, która przelewa się przez internet, począwszy od emisji pierwszych odcinków. Łatwo nie jest, bo nawet część prawicowych publicystów drwi z flagowej produkcji TVP: wytyka błędy merytoryczne, „jarmarczne kostiumy”, „tandetną realizację”. Łukasz Warzecha nazwał ją wprost „paździerzem”, a Sławomir Cenckiewicz podsumował: „Zapowiedzi szumne, fundacje narodowe, reduty, polityka historyczna… A na końcu Łokietek jak naturszczyk z ulicy w blaszanym czymś na głowie, a scena chrztu jak z Ursynowa w 2017 r. Dramat!”. Nawet wiceministrowi kultury Pawłowi P. Lewandowskiemu wyrwało się podczas dyskusji na Twitterze, że „zgnił”, kiedy zobaczył 3. odcinek i dialog o śniadaniu w czasie postu. Minister szybko swój tweet usunął, jednak na niewiele się to zdało, gdyż czujni internauci zdążyli go skopiować. Następnego dnia zaczął więc tłumaczyć, że wpis był „akcją promocyjną”, bo, jak mawia Jacek Kurski, „nic tak nie napędza widowni jak hejt”. Rzeczywiście, rozgłos przysłużył się serialowi, którego oglądalność w pierwszym tygodniu emisji wynosiła średnio 3 mln widzów (Business Insider Polska za Nielsen). Ale nie chodzi przecież o to, by widz oglądał i szydził. Polska piastowska ma się kojarzyć z Polską pisowską: również otoczoną wrogami, szukającą wsparcia na Węgrzech, katolicką. Budowa mitu piastowskiego może być więc użyteczna politycznie – podobnie jak wcześniej powstańcy warszawscy i żołnierze wyklęci, których PiS wciągnął w partyjną narrację. Tym bardziej że teraz ugrupowanie Kaczyńskiego przeformatowuje swoją opowieść tak, aby pasowała do drugiego etapu rządów, któremu ma przyświecać hasło: inwestycje i innowacyjność. Potrzebuje symboli. „Król Kazimierz, nie bez powodu nazwany potem Wielkim, drażni »obrzydzaczy« »Korony królów« w szczególności, bo »zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną«. Utworzył potężne, nowoczesne państwo w centrum Europy, imperium – pisze Krystyna Pawłowicz (FB) i dodaje – »Obrzydzacze« filmu i Polski boją się, byśmy sobie naszych wspaniałych królów i dziejów nie przypominali, byśmy nie mieli się do czego odwoływać”. Do walki z krytykami serialu ruszyli zatem niezawodni bracia Karnowscy, zespół „Wiadomości” oraz rzesza internetowych anonimowych harcowników. Sięgnęli po metodę sprawdzoną w politycznych dyskusjach: po pierwsze, obniżenie oczekiwań, po drugie, negacja, wreszcie – atak. I tak: nie ma już mowy o „superprodukcji”, bo to jedynie niskobudżetowa „telenowela historyczna”; „dobra, bo polska” i
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.