Projekt „Zatrzymaj aborcję” poszedł do dalszych prac. Czy czas na zdjęcia zdeformowanych płodów?
Zaśniad wygląda jak rozmemłana plastelina. To pomyłka natury, rosnąca z zapłodnionej komórki. Jeśli jej nie usunąć, kończy się śmiercią kobiety. Podobnie jak ciąża pozamaciczna, trafiająca się znacznie częściej niż zaśniad. Natura nie zajmuje się radosnym produkowaniem ślicznych bobasów. Więcej niż co drugie zapłodnienie nie kończy się narodzinami, a jeśli nawet – katalog możliwości błędów rozwoju wciąż jest duży. Rybia łuska, cyklopia, bezczaszkowie, bezmózgowie. Potworkowatość. Albo ten przypadek, gdy ciało składa się z samych nóg, za to wielu. Można by długo wymieniać, jednak przez wiele lat wybieraliśmy milczenie. Bo jest w tym coś ryzykownego: pisać jak o dziwolągach, potworkach, o kimś, czymś, co o włos nie stałoby się czyimś dzieckiem. Fotografie owych medycznych przypadków, wykonane w polskich szpitalach, przechowuje się dyskretnie, by nie narazić niedoszłych rodziców na wstrząs rozpoznania „swojego”. Na ponad tysiąc przerywanych co roku w Polsce ciąż 80 proc. to wielonarządowe, wielorakie uszkodzenia. Byłyby z tego potworki. Żyjące kilka dni, tygodni, miesięcy... Reszta to różne „zespoły”. Między innymi down, tak w ostatnich latach wyidealizowany w mediach. Może oznaczać pogodną, choć wymagającą stałej opieki osobę, ale może też – głęboko upośledzoną i autoagresywną.
W świecie Kai Godek, pełnomocniczki obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj Aborcję”, nie ma żadnych zaśniadów. W jej opowieści „polska służba zdrowia, zajmująca się kobietą w ciąży i jej dzieckiem, jest obecnie zmuszana do polowania na chore dzieci”. „Te maleństwa, które przeżywają (aborcję), duszą się godzinami z powodu niewykształcenia płuc.