„Konstytucja dla Nauki” Gowina: szansa dla uczelni czy obietnice bez pokrycia?
Minister Jarosław Gowin ogłosił 22 stycznia nową wersję reformy nauki i szkolnictwa wyższego, zmienioną trochę po trwających od września konsultacjach społecznych. Jest w niej kilka nowości, które jednych ucieszą, a innych zasmucą, ale zdecydowana większość z nich zakłada, że resort dostanie więcej niż dotychczas pieniędzy do dyspozycji. Tymczasem na razie jednoznacznych deklaracji ze strony rządu nie było.
Co zmieni „Konstytucja dla Nauki”?
W najbliższym czasie nie znikną małe uczelnie regionalne. Jednym z priorytetów reformy jest zrównoważony rozwój szkolnictwa wyższego, więc najlepsze z nich otrzymają finansowe wsparcie w postaci takich programów jak np. Dydaktyczna Inicjatywa Doskonałości. To ważne dla szkół, które odgrywają istotną rolę w regionie jako kuźnie elit i specjalistów, z pewnością też ucieszy akademików z tych uczelni. Szkoda tylko, że to znowu jest dzielenie małej puli pieniędzy między wszystkich. Gdyby kilka najlepszych uczelni w kraju miało środki umożliwiające im rozwój na światowym poziomie, wtedy wspieranie najlepszych uczelni regionalnych byłoby doskonałym rozwiązaniem i miałoby głęboki sens, ale tak nie jest. Dziesięć najlepszych uczelni wyższych ma co prawda dostać co najmniej o 10 proc. większe środki niż te, które wynikają z algorytmu przyznawania uczelniom pieniędzy (we wrześniowym projekcie miało być nie więcej niż 10 proc.). To jednak nadal zbyt mało.
Dobrym, projakościowym pomysłem jest, by doktoraty robić tylko na lepszych uczelniach i w specjalnych szkołach doktorskich, gdzie każdy doktorant dostanie stypendium i możliwość wzięcia urlopu rodzicielskiego. Ustawa zapowiada też koniec nadużyć na studiach niestacjonarnych – student już na początku studiów będzie wiedział dokładnie, jakie koszty ma ponieść za naukę, i wprowadzone mają być kary finansowe dla uczelni, które będą nielegalnie pobierać pieniądze, podwyższać opłaty lub zwlekać z wydawaniem dyplomu.