Projekt ustawy o IPN wprowadzający kary za oskarżanie narodu polskiego o zbrodnie hitlerowskie rodzi pytania: z ilu Polaków składa się naród polski? Od jak wielu Polaków zaczyna się naród, którego o żadne zbrodnie nie wolno oskarżać? Czy „przytłaczająca większość Polaków” jest narodem, czy tylko się pod niego podszywa? I kto na pewno nie wchodzi w skład tego narodu?
Zdaniem polityków PiS w skład narodu polskiego (zwanego suwerenem) nie wchodzi np. „mniejszość Polaków”, która – jak każda mniejszość – nie jest w Polsce u siebie, więc powinna siedzieć cicho. „Niektórzy Polacy” także nie stanowią polskiego narodu, zwłaszcza jeśli opluwają Polskę i donoszą na nią. Chociaż z drugiej strony oskarżanie „niektórych Polaków” o współudział w zagładzie narodu żydowskiego jest w opinii IPN mocno przesadzone, bo przecież ci Polacy wzięli udział tylko w zagładzie „niektórych Żydów”.
Mówi się, że narodem polskim jest „ogół Polaków”. Zastanawiam się, czy „ogół Polaków” będących polskim narodem, to to samo co po prostu „Polacy”? Czy jeśli ktoś mówi o zbrodniach „Polaków”, mówi o zbrodniach polskiego narodu i obraża go w ten sposób? Czy „Polacy” mogli brać udział w Holocauście? Prezydent Andrzej Duda uważa, że mogli, ale oczywiście nie jako naród, bo ten, jak wynika z najnowszych badań IPN, wyłącznie Żydów ratował. Jeśli jakieś zbrodnie na Żydach zostały popełnione, nie były dziełem polskiego narodu, ale konkretnych osób, zresztą niekoniecznie Polaków. Np. zbrodni, jaką był pogrom kielecki, zdaniem minister Zalewskiej, nie popełnili ani konkretni, ani żadni inni Polacy, tylko zwykli antysemici.
Jeśli o hitlerowskie zbrodnie można oskarżać konkretnych Polaków, których „ogół” jest polskim narodem (którego o żadne zbrodnie nie wolno oskarżać), pojawia się pytanie, czy polski naród w ogóle składa się z konkretnych Polaków?