Ten sam kraj, to samo miasto, pół wieku później, w miesiąc po podpisaniu przez prezydenta Polski Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy o IPN, według której do 3 lat więzienia grozi każdemu, kto przypisywałby Polsce i Polakom współudział w zagładzie Żydów.
Krzysztof Topolski: – Rządzący Polską wywołali burzę w 50. rocznicę Marca. Wypuścili dżina z butelki i on długo nie da się zamknąć. Nagle jest zatrzęsienie wpisów antysemickich w internecie. Uważam, że ten dżin nazywa się faszyzm, a jego twórców nazywam faszystami.
Mieszkanie w śródmieściu Warszawy, kilkadziesiąt metrów od gmachu Politechniki Warszawskiej – to w Politechnice, po pyskówce na zebraniu Związku Młodzieży Socjalistycznej, esbecy musieli wytypować studenta Topolskiego jako wzorzec syjonisty i zmienili całe jego życie. Aresztowany 10 marca 1968 r., w siódmym miesiącu śledztwa dostał zarzuty z art. 28 Małego kodeksu karnego – czyli „Dekretu o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa polskiego” – który przewidywał karę do 10 lat więzienia za obrazę narodu polskiego i głoszenie fałszywych informacji.
W 1968 r. na spontanicznym spotkaniu w zarządzie ZMS, którego już od roku nie był członkiem, Krzysztof Topolski powiedział, że jeżeli co tydzień stawia się nowy pomnik polskiemu partyzantowi, należałoby także porozmawiać o polskich szmalcownikach. Mówił też, że Polska ma takie same prawa do Wrocławia, jak Izrael do Jerozolimy – Niemcy wywołali drugą wojnę światową, przegrali i musieli zapłacić utratą Wrocławia, Arabowie wszczęli wojnę sześciodniową przeciw Żydom, ponieśli klęskę i oddali Jerozolimę Izraelowi. W 1968 r. polsko-izraelskie stosunki dyplomatyczne były oficjalnie zerwane. Oczywiście na sali wśród zetemesowców siedział tajniak.