Piętnastu ludzi bez twarzy
Sejm wybrał nową Krajową Radę Sądownictwa. Historia lubi się powtarzać
Od dziś mamy nową Krajową Radę Sądownictwa. PiS i Kukiz’15 zatwierdzili w sejmowym głosowaniu 15 sędziów, którzy zgodzili się pełnić funkcje partyjnych nominatów. Z ponad 10 tys. sędziów zgodziło się na to tylko 18. Jest nadzieja, że odzwierciedla to poziom zgody środowiska na kolaborację z władzą wykonawczą.
12 na 15 sędziów wybranych przez posłów do KRS jest bezpośrednio powiązanych z ministrem sprawiedliwości. To osoby, które były pracownikami ministerstwa lub/i zawdzięczają ministrowi awans na stanowiska prezesów lub wiceprezesów sądów. Albo zawdzięcza to ministrowi ktoś z ich bliskich. Ewentualnie nominowane były do KRS przez osoby pracujące dla resortu sprawiedliwości, co wygląda na propozycje nie do odrzucenia.
Mamy w KRS sędziów z układu rządzącego
Poprzednim sędziom, wybranym do KRS przez sędziów, PiS zarzucał, że są delegowani przez „układ sędziowski”. Teraz mamy w KRS sędziów mianowanych przez układ rządzący. Co kto woli. Trzy partie opozycyjne – PO, Nowoczesna i PSL – odmówiły udziału w wyborach do rozwiązanej sprzecznie z konstytucją KRS.
„Każdy sędzia, który zgodził się wziąć udział w tej niekonstytucyjnej procedurze, pojawi się na bilbordach” – zapowiedział Borys Budka (PO), przemawiając tuż przed głosowaniem. To niezły pomysł, by pokazać społeczeństwu osoby – bądź co bądź publiczne – które będą teraz „stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (jak mówi konstytucja) i decydować, kto może zostać sędzią, a który sędzia może awansować. Choć tego pomysłu nie powinna wcielać w życie partia polityczna. Raczej któraś z organizacji pozarządowych, prowadząca akcje obrony niezależności sądów.
To dobry pomysł, bo sędziowie, którzy zgodzili się kandydować do nowej KRS, wyraźnie wstydzą się pokazać swoich twarzy.