Od wielkopiątkowej decyzji Andrzeja Dudy minęło już kilka dni, ale dalej nie ma odpowiedzi na pytanie o jej polityczną motywację. Prezydenckie weto wobec ustawy degradacyjnej zaskoczyło chyba wszystkich, a już na pewno Nowogrodzką. W innej sytuacji szef gabinetu premiera Marek Suski raczej nie pozwoliłby sobie na uwagi o tym, że „prezydent będzie musiał się ciężko napracować, żeby odzyskać jego głos” i że „w sercu, w duszy ma wielki żal”.
Naprawdę zła ustawa
Zacząć należy od tego, że to była naprawdę zła ustawa, a zarzuty prezydenta o stosowanie odpowiedzialności zbiorowej i brak możliwości odwołania od decyzji o degradacji żołnierzy z lat 1943–90 są jak najbardziej zasadne. Włodzimierz Cimoszewicz mówił nawet, że to pierwsze merytoryczne weto prezydenta, bo w lipcu przy ustawach sądowniczych chodziło przede wszystkim o polityczną pozycję Andrzeja Dudy w stosunku do Zbigniewa Ziobry.
Z drugiej strony prezydent już nas przyzwyczaił do tego, że nie ma problemu z podpisywaniem złych ustaw. Gdyby chodziło tylko o jej wady prawne, nie byłoby problemu – wadliwe ustawy prezydent podpisywał na pęczki. Dlatego szukając motywacji decyzji Andrzeja Dudy, na pewno trzeba sobie zadać pytanie o kalkulacje polityczne, jakie za nim stały.
Andrzej Duda, prezydent samodzielny i merytoryczny?
Podobnie jak w lipcu weto jest z pewnością ruchem, który ma pokazać, że prezydent wybija się na niepodległość i może zajmować samodzielne stanowisko w istotnych politycznie kwestiach.