Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Marsz Huberta marszem Szyszki. I promocją skrajnej prawicy

Na I Marsz św. Huberta w Warszawie stawiło się chyba więcej dziennikarzy niż uczestników. Na I Marsz św. Huberta w Warszawie stawiło się chyba więcej dziennikarzy niż uczestników. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Poszła fama, że chodzi o manifestację polityczną zwolenników byłego ministra środowiska, wokół którego krystalizuje się ponoć jakaś opozycyjna grupa wewnątrz PiS. Przebieg marszu potwierdza te spekulacje.

Na I Marsz św. Huberta w Warszawie stawiło się chyba więcej dziennikarzy niż uczestników. Oficjalnie organizatorami było tak zwane Ekologiczne Forum Młodzieży, wspierające politykę byłego ministra, oraz Radio Maryja. Marsz gromadził leśników, myśliwych, rolników pod hasłem „Jedność, duma, tradycja” w związku ze stuleciem odzyskania niepodległości.

Manifestacja opozycji wewnętrznej w PiS?

Nieoficjalnie poszła fama, że chodzi o manifestację polityczną zwolenników byłego ministra Szyszki, wokół którego krystalizuje się ponoć jakaś opozycyjna grupa wewnątrz PiS. Przebieg marszu potwierdza te spekulacje.

Masowa wycinka w Puszczy Białowieskiej zarządzona przez prof. Szyszkę jako ministra skończyły się dla rządu PiS przegraną sprawą w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, który orzekł, że akcja była niezgodna z prawem europejskim obowiązującym państwa członkowskie UE.

Jan Szyszko odszedł z resortu środowiska, jego ludzie zostali

Minister musiał na tym tle odejść, choć stało się to wiele za późno. Ale jego odejście przypomina nieco odejście ministra Macierewicza. W ministerstwie środowiska pozostali ludzie Szyszki, co nie zachęca do zmiany polityki resortu.

A w środowiskach powiązanych interesami z resortem, takich jak futrzarze, zaniepokojeni zapowiedzią likwidacji swych biznesów, zachował on swoje wpływy. Ma więc pewną bazę społeczną do dalszego politykowania, a czuje się ponoć politycznie pokrzywdzony.

Prawdopodobnie dlatego kierownictwo PiS zakazało swym politykom, posłom, działaczom udziału w marszu. Za to stawił się na nim lider nacjonalistów, poseł Winnicki. Podkreślił, że prywatnie, ale nie omieszkał zaatakować PiS od prawej strony: przyszedł, bo jest z tymi, w których uderza polityka partii Kaczyńskiego.

Przyszli też mężczyźni z opaskami ONR na ramieniu. Marsz okazał się więc nie tylko promocją „szyszkizmu”, ale też skrajnej prawicy. Może należy się cieszyć, że pod względem frekwencji przegrał w sobotę miażdżąco z warszawskimi marszami w obronie wolności i swobód obywatelskich.

Czytaj także: W Polskim Związku Łowieckim trwa zacięta walka

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną