Wszystko wskazuje, że Platforma Obywatelska odzyskała przywództwo na opozycji. Centralny podział sceny politycznej na PiS i PO raz jeszcze się zatem utrwala. Nawet jeśli obu rywalom na razie opłaca się utrzymywać koalicyjne dekoracje. Przełom 2015 r. nie spowodował też wewnętrznej rekonstrukcji tych partii. Ani Andrzej Duda, ani Beata Szydło i Mateusz Morawiecki nie wnieśli nowej jakości. PiS wciąż jest partią Jarosława Kaczyńskiego.
Z kolei w Platformie musiało zmienić się bardzo wiele, aby wszystko zostało po staremu. Grzegorz Schetyna – choć przez lata rywalizował z Tuskiem – nie zdecydował się na rewizję dorobku partii z czasów sprawowania rządów. Nie doszło też do nowego otwarcia programowego ani personalnego (choć ujawniło się kilka nowych twarzy). Specjalnością PO pozostaje taktyczne, kunktatorskie lawirowanie.
Po frekwencji wyborczej poznamy, w jakim stopniu spór tych dwóch ugrupowań mobilizuje obywateli. Na razie swój dystans wobec „plemiennej wojny” najgłośniej demonstruje młoda ideowa inteligencja. Co widać po fali publicystycznych książek, które pojawiły się w ostatnich miesiącach. I może warto ujawnione w nich postawy podsumować.
Lewica rozmarzona
Wiele ukazało się (również na łamach POLITYKI) sążnistych omówień „raportu z Miastka”, w którym Maciej Gdula z „Krytyki Politycznej” sportretował popierającą PiS małomiasteczkową klasę średnią. Jednak autorskie wnioski badacza przeważnie były już ignorowane. Choć Gdula zamiar miał ambitny – naszkicować lewicy program polityczny.
Swoją książkę „Nowy autorytaryzm” zaczyna jednak od retorycznego pytania: „Dlaczego nie zagłosuję na PO?”. Otóż popieranie Platformy, jego zdaniem, gwarantuje PiS drugą kadencję.