Tajemnice bankowa i ubezpieczeniowa już praktycznie nie istnieją, bo zrobiono od nich zbyt wiele wyjątków. Prokuratura podsłuchuje adwokatów bez pozwolenia sądu – co ujawniono w sprawie tzw. afery krakowskiej za poprzednich rządów PiS (w sądowych aktach jednej ze spraw znalazły się nagrania rozmów klientów z adwokatami). Na początku obecnych rządów obóz władzy wprowadził do ustaw policyjnych i prawa telekomunikacyjnego, a potem do ustawy antyterrorystycznej przepisy, które bez kontroli sądu pozwalają policji i służbom podglądać naszą aktywność w internecie. I włamywać się do komputerów. Teraz ma paść ostatni bastion bezpieczeństwa komunikowania się, czyli rozmowa w cztery oczy.
„Dziennik Gazeta Prawna” dotarł do nowego projektu szykowanego w Ministerstwie Sprawiedliwości: prokurator będzie mógł przesłuchać adwokata, radcę prawnego, doradcę podatkowego na okoliczność tego, co mu powiedział klient. Będzie mógł żądać np. od lekarza informacji o jego pacjentach – politykach opozycji. A od dziennikarzy – danych ich informatorów i okoliczności, w jakich pozyskali informacje. Za odmowę – grzywna lub areszt. I znowu przesłuchanie – grzywna (areszt).
Dzisiaj zgodę na zwolnienie z tajemnicy wyraża sąd, i musi to być podyktowane niemożnością zdobycia dowodu inną drogą. Zwolnić można, gdy przemawia za tym „dobro wymiaru sprawiedliwości”. Zatem sprawa musi być naprawdę poważna, a podejrzenia prokuratury – wiarygodne.
Jedną z najgłośniejszych spraw było zwolnienie przez sąd z tajemnicy Wojciecha Bojanowskiego, dziennikarza TVN. Sąd pozwolił prokuraturze na przesłuchanie go w celu ujawnienia informatorów, dzięki którym dotarł do nagrań z rażenia Igora Stachowiaka przez policjantów prądem z paralizatorów.