Miało być zdrowo. Mniej cukru, soli i konserwantów w produktach dostępnych dla uczniów... Takie były główne założenia ustawy, która weszła w życie 1 września 2015 r. Przepisy wprowadziły na szkolnych korytarzach rewolucję, której symbolem stała się zakazana drożdżówka. W stołówkach zapanował rygor. Dania były niesłone, a napoje bez cukru. Uczniowie potajemnie przemycali przyprawy.
Rozporządzenie ministra zdrowia z 26 lipca 2016 r. miało wprowadzić zdrowy rozsądek do szkolnego jadłospisu. Obecne normy dopuszczają: 15 g cukru w 100 g/ml, a w produktach mlecznych nie więcej niż 13,5 g cukru w 100 g/ml, 10 g tłuszczu w 100 g/ml oraz 0,4 g sodu/1 g soli w 100 g/ml. A jeśli chodzi o pieczywa półcukiernicze i cukiernicze, to jest to nie więcej niż 0,45 g sodu/1,2 g soli w 100 g/ml. O tych przepisach zapominają niestety właściciele sklepików szkolnych, gdzie nie widać zmian na lepsze. Batony, chipsy, słodkie napoje ponownie są łatwo dostępne dla uczniów. Według danych z 2017 r. w aż 104 sklepikach szkolnych stwierdzono, że produkty wprowadzone do sprzedaży były niezgodne z rozporządzeniem ministra zdrowia. Ale w poprzednim roku wypisano jednie 51 mandatów karnych (w sumie 7,5 tys. zł). Nałożono też 29 kar pieniężnych (w sumie niemal 30 tys. zł).
Ministerstwo Edukacji nie planuje w najbliższym czasie kolejnych wielkich rewolucji. Natomiast Państwowa Inspekcja Sanitarna, która prowadzi kontrole szkolnych sklepików, ostrzega. – Okres wyjaśniania, tłumaczenia już się zakończył. Czas na ostre egzekwowanie kar – podkreśla Jan Bondar, rzecznik prasowy Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Ale problemem szkół nie są jedynie zaniechania ze strony sprzedawców. Do placówek edukacyjnych powróciły też automaty ze słodkimi napojami i niezdrowym jedzeniem.