Sławomir Sierakowski
4 grudnia 2018
Czekając na Biedronia
Zdążyć przed walcem
Lewica jakby zastygła w oczekiwaniu na ruch Roberta Biedronia. Pytanie, czy ten zastój nie będzie dla niej zgubny.
Formacje lewicowe po wyborach samorządowych uznały się za wygrane i przegrane jednocześnie. O wygranej mówili przede wszystkim ludzie bliscy Robertowi Biedroniowi, którzy interpretowali wynik Koalicji Obywatelskiej w kategoriach szklanego sufitu. Skoro PO z Nowoczesną i Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej udało się jedynie powtórzyć wynik sprzed czterech lat, to znaczy, że największa partia opozycji nie ma już skąd czerpać i zostawia sporo miejsca po lewej stronie. Słabszy, niż sugerowały sondaże, wynik SLD pokazuje ograniczenia bezpośredniej konkurencji.
Formacje lewicowe po wyborach samorządowych uznały się za wygrane i przegrane jednocześnie. O wygranej mówili przede wszystkim ludzie bliscy Robertowi Biedroniowi, którzy interpretowali wynik Koalicji Obywatelskiej w kategoriach szklanego sufitu. Skoro PO z Nowoczesną i Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej udało się jedynie powtórzyć wynik sprzed czterech lat, to znaczy, że największa partia opozycji nie ma już skąd czerpać i zostawia sporo miejsca po lewej stronie. Słabszy, niż sugerowały sondaże, wynik SLD pokazuje ograniczenia bezpośredniej konkurencji. Partia Razem udowodniła z kolei, że nie jest w stanie wyjść poza śladowe poparcie. Ergo: na Biedronia miejsce wciąż czeka. Jeśli jednak spojrzeć na wynik Koalicji Obywatelskiej z szerszej perspektywy, czyli wziąć pod uwagę tendencję i kontekst (co mówiły wcześniej sondaże, komu rośnie, a komu spada i komu sprzyja kalendarz wyborczy), to można mieć dokładnie przeciwne wrażenie. Szykując się do wyborów, Platforma w odpowiednim tempie zaczęła połykać konkurencję, zaczynając od Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej. Ta ostatnia to szczególnie cenny nabytek, bo otwiera Platformę na lewo, dodaje wiarygodności w kulturowych kwestiach, w których dotąd PO się regularnie w oczach lewicowych wyborców kompromitowała. Akces Barbary Nowackiej do KO utrudnia wejście partii Biedronia na scenę polityczną. Wybory zaś, w których formacja Grzegorza Schetyny doszła PiS na dystans 6 pkt proc., to co najmniej dobry prognostyk. A jeśli dodać do tego spektakularne rozbicie PiS w miastach średnich i dużych (ze 107 PiS wziął jedynie 6, i to mniejszych), to PO może mówić o podniesieniu się z klęski 2015 r. Przy okazji rozwiązała jeden ze swoich największych problemów: zyskała tak brakujących jej liderów. Trzaskowski, Zdanowska, Jaśkowiak, ale także szefowie ich kampanii, to kadra, którą PO będzie się mogła chwalić na konwencjach i wykorzystywać w kolejnych bataliach. Schetyna wyprowadził partię z kryzysu. Nie można się więc dziwić Robertowi Biedroniowi, że wpadł w nerwowość. W wywiadzie dla TOK FM stwierdził: „Mierzi mnie mówienie, że obroniliśmy Polskę w wielkich miastach. To jest bardzo niesprawiedliwe. Utrzymaliśmy status quo. Dwie wielkie partie zdominowały dyskusję. A PO ma szczęście, że jest PSL, bo bez niego nie jest w stanie rządzić w sejmikach. Naciski, żeby tworzyć jakąś Koalicję Obywatelską, pod którą wszyscy się podpiszą, są fałszywe”. Współpraca ma sens Strategia Biedronia jest wariantem symetryzmu i polega na tym, żeby przeciwstawić się obu dominującym dotychczas siłom. Dotąd jednak Biedroń był niejako pozytywnym symetrystą, który się uśmiechał do obu elektoratów, nie wykluczał z nikim współpracy. Tym samym był ciężki do trafienia, bo każdy, kto go atakował, wychodził na zakapiora, a Biedroń na niesprawiedliwie potraktowaną ofiarę. Po pierwszej konfrontacji z mediami po ogłoszeniu budowy ruchu, a jeszcze bardziej po wyborach, były prezydent Słupska zaczął krytykować wszystkich aktorów sceny politycznej, a także media. Te liberalne atakował w telewizji publicznej, co nie mogło się raczej podobać progresywnemu elektoratowi, na który liczy. I jest raczej mało przekonujące, bo Biedroń dostawał zawsze bardzo dużo czasu w takich mediach, jak TVN, i miejsca w „Gazecie Wyborczej” czy TOK FM. Brak opanowania zdradził już wcześniej, gdy wypalił w radiu: „Tresowana przez was Nowacka przyłączyła się do Koalicji Obywatelskiej”. Przeprosił za te słowa, ale niesmak pozostał. Jeśli chce pójść dalej, musi się nauczyć opanowania i przyjmowania krytyki. Polityków głównego nurtu wyróżnia to, że praktycznie nie da się ich skutecznie obrazić. Wyraźnie zadowolona jest Barbara Nowacka, która zamiast pogrążyć się przez swoją woltę, jak przewidywano na lewicy, mogła po wyborach triumfować, odreagowując krytykę na wieczorze wyborczym: „Widzicie? Współpraca ma sens!”. I trzeba powiedzieć, że na razie nie może narzekać. Jako szefowa półfikcyjnej formacji Inicjatywy Polskiej teraz może funkcjonować jako jedna z trzech twarzy drugiej największej formacji politycznej w Polsce z szansami na odzyskanie władzy. Nawet jeśli realny wpływ Nowackiej na listy wyborcze i podejmowane decyzje jest raczej pozorny, awans z marginesu do pierwszej ligi to już duży sukces. Biedroń wciąż jest na scenie niemal sam, ostatnio doszedł były wicelider SLD Krzysztof Gawkowski. Z programem i nazwą nadal zamierza zwlekać do lutego, koncentrując się na objeżdżaniu Polski. Plan podróży jest wyjątkowo intensywny i wskazuje na dużą determinację polityka i jego pracowitego sztabu. Biedroń wciąż przyciąga tłumy, szczególnie w większych miastach. Wyznaczył sobie za cel podbicie średnich miast, czyli tych, w których mieszka do 100 tys. mieszkańców, bo te są w jego zasięgu ideologicznym i organizacyjnym. Geografia demograficzna Polski wygląda z grubsza tak, że w małych miastach mieszka około 10 proc. Polaków, w średnich 20 proc., a w dużych miastach ok. 30 proc. Na wsi zaś wciąż 40 proc. Wieś jest raczej nie do odbicia. Tu nawet konserwatywna w lewicowej opinii Platforma jawi się jako zbyt progresywna i musi się wspierać PSL. Tym bardziej że PO nie jest już tak kościelna jak wcześniej, choć nie z własnego wyboru, ale z powodu politycznego odrzucenia przez Kościół. To pcha ją w lewo i stanowi zagrożenie dla każdej budującej się lewicy. Zwłaszcza że wciąż są co najmniej trzy lewice oraz ta w Platformie. Przestrogą powinien być dla każdej wynik wyborczy licznych kandydatów lewicy w wyborach na prezydenta Warszawy. Żaden nie wyrósł ponad rezultat kojarzący się z błędem statystycznym. Gotowość do sojuszu Przestroga zadziałała przynajmniej w przypadku Partii Razem. Tuż po wyborach liderzy ugrupowania przeanalizowali porażkę i ogłosili na konferencji prasowej gotowość do rozmów o współpracy z SLD i Biedroniem. To musiała być wyjątkowo ciężka decyzja, bo dla młodej, ideowej i bardzo pryncypialnej lewicy Sojusz stanowił samo zło. W gruncie rzeczy był jeszcze gorszy od Platformy, bo tej przynajmniej nie da się zarzucić odpowiedzialności za tortury więźniów podejrzanych przez CIA o atak na World Trade Center. Razem, które wcześniej nie chciało nawet podać ręki politykom SLD, uznało, że kontynuacja takiej postawy grozi partii zejściem w niebyt. Docenić trzeba, że swoją decyzję liderzy Razem przedstawili solidarnie, w komplecie. Razem pokazało, że zdaje sobie sprawę z realiów polityki. Stanęło nad przepaścią, szczególnie w obliczu pojawienia się bardzo popularnego Biedronia, i potrafiło wyciągnąć z tego wnioski. Nie pokłóciło się, nie załamało, tylko zaczęło podejmować decyzje, wokół których potrafiło zjednoczyć się całe kierownictwo. Pytanie tylko, czy będą w tej decyzji konsekwentni i czy SLD będzie chciał teraz z razemowcami negocjować oraz jakie warunki postawi. I czy rozmawiać będzie chciał Biedroń, który konsekwentnie planuje samodzielny start w wyborach europejskich. Miało być tak, że trzy lewice sprawdzają się w tych wyborach i później najlepszy prowadzi do zjednoczenia. Tylko że SLD i Razem w pojedynkę, a nawet razem, ryzykują kolejną porażkę, a partia Biedronia może mieć nadzieję, że po objechaniu Polski, przedstawieniu programu, nazwy i liderów zdobędzie w sondażach poparcie przynajmniej 10-procentowe, z którym stanie do eurowyborów. I tu pojawia się kluczowa kwestia dla SLD. Próbować wejść na wspólną listę KO (ewentualnie powiększoną przez PSL) i pomóc pokonać znienawidzonego przez elektorat Sojuszu lustratora i antykomunistę Kaczyńskiego, czy trzymać się osobno, na co trudno znaleźć
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.