PiS nie zgadza się na komisję śledczą w sprawie afery KNF. Koronny argument: komisję powołuje się, gdy państwo sobie nie radzi. A w tej sprawie radzi sobie świetnie. Dowodem jest zatrzymanie i aresztowanie Marka Ch. Cóż, że stało się to dwa tygodnie od złożenia zawiadomienia o przestępstwie przez Leszka Czarneckiego. Cóż, że prokuratura dała Markowi Ch. czas na posprzątanie w domu i biurze. A sygnał do przeszukania biura dała CBA dokładnie pięć minut po tym, jak Ch. wyszedł z siedziby KNF. Cóż, że dano potem Ch. jeszcze przez tydzień spokój, po czym, z szykanami, zabrano o 6.30 z domu i powieziono na dwudniowe przesłuchanie do prokuratury w Katowicach.
Teraz Ch. siedzi w areszcie. Jeszcze trzeba wyciszyć media pozwami i zakazem publikacji – i pozamiatane. Ch. był „samotnym wilkiem” polującym na własną rękę, a państwo działa i żadna komisja śledcza nie jest potrzebna. PiS przypadkiem wniósł w Sejmie poprawkę umożliwiającą przejmowanie banków „za złotówkę” w chwilę po złożeniu przez Czarneckiego doniesienia o przestępstwie. Poprawka przypadkiem urealnia sławetny „plan Zdzisława”. Przypadkiem też „plan Zdzisława” jest zgodny z polityką PiS, którą można sprowadzić do hasła upaństwawiania co się da: banków, przedsiębiorstw, mediów czy organizacji pozarządowych.
Fakt, że sprawą zajmują się prokuratura i służby specjalne, jest gwarancją, że zostanie ona zamieciona pod dywan. Bo członek rządu Zbigniew Ziobro, który zresztą objął śledztwo osobistym nadzorem, może wydawać prokuratorom polecenia dotyczące wszelkich czynności w sprawie. Łącznie z tym, czy, komu, kiedy i jaki postawić zarzut, wnieść o areszt czy skierować akt oskarżenia, kogo przesłuchać. Takie sobie PiS uchwalił prawo.
Jeśli Marek Ch. działał w celu przejęcia banków Czarneckiego w strefę wpływów PiS, to mógł mieć w zanadrzu nie tylko przyszłą ustawę o banku za złotówkę, ale też działającą od kwietnia 2017 r.