„Polityka” prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czy ks. Henryk Jankowski stanie się symbolem pedofilii w polskim Kościele?

Protesty w sprawie usunięcia postumentu ks. Jankowskiego Protesty w sprawie usunięcia postumentu ks. Jankowskiego Michał Ryniak / Agencja Gazeta
Usunięcie pomnika z publicznego skwerku, nazwanego zresztą imieniem ks. Jankowskiego, wydaje się w tym momencie najlepszym wyjściem.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zapowiedział, że wzniesiony sześć lat temu pomnik duchownego, kapelana Solidarności, zostanie usunięty z przestrzeni publicznej. Jak to określił: „kulturalnie i z poszanowaniem zasad”. 11 grudnia głos w tej kwestii ma zabrać także rada miasta. Piotr Borawski, przewodniczący najliczniejszego klubu radnych PO, w mediach społecznościowych też opowiada się za usunięciem monumentu.

Zabranie pomnika z publicznego skwerku, nazwanego zresztą imieniem ks. Jankowskiego, wydaje się w tym momencie najlepszym wyjściem. Po publikacji reportażu w „Dużym Formacie”, gdzie przytoczono relację kobiety, która w dzieciństwie miała być wielokrotnie przez ks. Jankowskiego molestowana, pod pomnikiem najpierw pojawiły się dziecięce buciki i kartki z napisem „il”. Potem figura prałata została oblana czerwoną farbą. A gdy ją zmyto, obrzucona jajami. Zamiast znakiem upamiętnienia i chwały pomnik stał się znakiem hańby. Zaczął też pretendować do roli umownego miejsca walki z ilią w Kościele. Manifestację zorganizował tu ruch Dziewuchy Dziewuchom.

Czytaj także: Pośmiertna infamia prałata Jankowskiego

Niech poznamy fakty

Usunięcie pomnika nie rozwiązuje problemu definitywnie. Ludziom należy się wiedza, w jakim stopniu medialne opowieści są prawdziwe. Należy się ona tym bardziej, że mamy do czynienia z oskarżonym, który sam nie może zabrać głosu. Z człowiekiem wielu wad i słabości, ale też istotnych zasług. No i trzeba się liczyć z tym, że podobnych oskarżeń pod adresem nieżyjących księży, niekoniecznie tak znanych jak ks. Jankowski, może pojawić się więcej.

Sprzyja temu klimat społeczny. Należałoby wypracować jakąś sensowną procedurę. Bo prokuratura w przypadku zmarłych nie ma możliwości prowadzenia śledztwa. Niektórzy publicyści, także zdeklarowanie katoliccy, sugerowali powołanie specjalnej komisji z udziałem nie tylko osób duchownych, ale i katolików świeckich.

Niech Kościół nie chowa głowy w piasek

Niewątpliwie Kościół dysponuje jakąś wiedzą o swoich „pracownikach”. Żyje wielu księży, którzy byli blisko ks. Jankowskiego. Kuria Metropolitalna Gdańska po tygodniu milczenia 10 grudnia wydała oficjalne oświadczenie podpisane przez jej kanclerza ks. Rafała Dettlaffa. Wynika z niego, że do do kurii „na przestrzeni ostatnich 10 lat (2008–18) nie wpłynęły żadne doniesienia potwierdzające zarzuty podnoszone w mediach”. Archidiecezja zadeklarowała gotowość zbadania sprawy w myśl Wytycznych Konferencji Episkopatu Polski (z 8 października 2014 r.). Tu pojawił się cytat z tychże wytycznych: „Gdyby oskarżenie zostało wniesione przeciwko zmarłemu duchownemu, nie należy wszczynać dochodzenia kanonicznego, chyba że zasadnym wydałoby się wyjaśnienie sprawy dla dobra Kościoła”.

To oświadczenie w kluczowej kwestii jasnością nie grzeszy. Jest w duchu: na dwoje babka wróżyła. Choć media huczą od zarzutów, nie ma formalnej skargi. Więc nie ma powodów do działania. No i nawet gdyby ktoś wniósł oskarżenie, to ponieważ ks. Jankowski nie żyje, do kurii należy ocena, czy sprawa zasługuje na podjęcie „dla dobra Kościoła”.

Niech sąd wyjaśni

Czy zatem jest jakaś szansa, by dotrzeć do prawdy? Najbliższa rodzina zmarłego może wytoczyć proces o ochronę dóbr osobistych. I na to się zanosi. Poinformował o tym Wirtualną Polskę Grzegorz Pellowski, znany gdański piekarz, przyjaciel prałata i jeden z inicjatorów pomnika. Według Pellowskiego z pozwem przeciwko „Gazecie Wyborczej” zamierzają wystąpić trzy siostry ks. Jankowskiego. A on chce je w tym wspierać.

Będzie co sprawdzać. Po lekturze reportażu sporo osób (w tym prominentni politycy) przypomniało sobie, że coś widziały, coś słyszały. Niektóre z tych osób nawet się medialnie pokajały, że niczego z tą swoją wiedzą nie zrobiły.

Zeznania w sądzie pod przysięgą to poważna sprawa, o niebo poważniejsza niż wyznania medialne. Jeśli będzie to proces jawny, a tylko taki ma sens, to może uda się przeciąć ten ropiejący wrzód.

Czytaj także: Opublikowano mapę kościelnej pedofilii w Polsce

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną