Jak wygrać i jak sprzątać
Prof. Samuel Issacharoff o tym, czy rozliczać obecną władzę, jeśli przegra wybory
JACEK ŻAKOWSKI: – Jak by pan opisał ustrój, który się w Polsce wyłania?
SAMUEL ISSACHAROFF: – Nieliberalna demokracja.
Czyli?
Fundamenty demokracji istnieją. Są wybory. Rząd, który przegra, oddaje władzę. Nie ma bezpośrednich represji wobec opozycji. Ale wszystkie demokratyczne instytucje są stale naginane, osłabiane, sprowadzane do atrap. Mają istnieć i być bez znaczenia.
Na przykład?
Typowe jest delegitymizowanie przez władzę opozycji jako zdemoralizowanej elity, obcej agentury itp. i przejmowanie kontroli nad instytucjami, które nie powinny zależeć od rządu – jak sądy, media, organizacje społeczne, kultura. Za tym idzie zdobywanie przez władzę nieformalnego wpływu na to, kto dostaje posady, kontrakty, granty, licencje, reklamy. Jesteś z władzą – masz. Nie jesteś – nie masz.
Tak jest w coraz większym stopniu.
Skoro ta maszyna ruszyła, będzie się starała te mechanizmy wzmacniać i rozszerzać na kolejne pola. Dopóki nie zmieni się władza.
Wiele osób liczy, że zmieni się jesienią. Jak się z takiego systemu wraca do rządów prawa, wolnych sądów, uczciwych publicznych mediów, równych szans w pracy i biznesie bez względu na polityczne sympatie?
Najbardziej optymistyczny jest przykład latynoski. Tam obecna fala populizmu zaczęła się i już się wypaliła. Populiści przegrali sami ze sobą. Chavez w Wenezueli, Morales w Boliwii i inni okazali się niekompetentni i nieuczciwi. Umieli występować w interesie społecznym, umieli mobilizować polityczne poparcie, ale za tym szła niebywała korupcja, pazerność, nepotyzm i złe zarządzanie.
Dokładnie to mamy w Polsce.
To nie są błędy ani przypadki.