Pokrótce rzecz ujmując, Piotr Owczarski zarzucił TVP skrajne upolitycznienie i łamanie praw pracowniczych przez tolerowanie systemu znanego z opowieści uciekinierów z Korei Północnej. Bezustanne „polowanie” na opozycję, pracę ponad siły, pod ogromną presją ideologiczną i psychiczną. Ci, którzy się nie podporządkowują, są usuwani z dnia na dzień. Ci, którzy ulegają, ryzykują zdrowie, a nawet życie.
TVP dopiero teraz zajmuje stanowisko
Podobne zarzuty Owczarski formułował już wcześniej – pisała o nich m.in. „Gazeta Wyborcza”, przedstawił je również na forum komisji petycji Parlamentu Europejskiego. TVP zabrała jednak głos dopiero teraz, gdy w rozmowie z POLITYKĄ były dziennikarz szczegółowo opisał to, co widział na telewizyjnych korytarzach. „Dochodziło do sytuacji dramatycznych. Najbardziej drastyczna, której byłem świadkiem, zdarzyła się, gdy ściągnięto montażystę po nocnej zmianie. Szefowie zadzwonili do niego, żeby wrócił, bo ktoś wypadł z grafiku. Przyjechał zdenerwowany, zdążył sobie zamówić coś do jedzenia i zasłabł na korytarzu. Mimo pomocy ekip dwóch karetek umarł tam, niedaleko reżyserki” – to tylko jeden z fragmentów jego poruszającej reakcji.
I dopiero to skłoniło TVP do zajęcia stanowiska. W opublikowanym w środę oświadczeniu, zresztą niepodpisanym, telewizja kierowana przez Jacka Kurskiego próbuje zdyskredytować swego dawnego pracownika, pisząc, że „od dwóch lat nie współpracuje z Telewizją Polską, a jego wypowiedzi – opisujące rzekome kulisy pracy w redakcji TVP Info – zawierają szereg nieprawdziwych informacji, które naruszają dobre imię Spółki”.