Ostatnie doniesienia z frontu: prokuratorzy z Gdańska zażądali od swojego przełożonego, który domagał się od nich postawienia zarzutu byłemu prezesowi Lotosu Pawłowi Olechnowiczowi, wydania takiego polecenia na piśmie. Prowadzący śledztwo ma takie prawo, gdy jest innego zdania niż przełożony, może też wnioskować o wyłączenie go ze sprawy. – Nigdzie, ani w Kodeksie postępowania karnego, ani cywilnego nie występuje jakaś enigmatyczna „prokuratura”. Jest „prokurator”, który podejmuje taką, a nie inną decyzję, podpisuje ją własnym nazwiskiem i za nią ponosi odpowiedzialność. Każdy prokurator powinien być świadom tej odpowiedzialności – mówi Andrzej Janecki, ostatnio wizytator w Prokuraturze Generalnej, a od marca 2016 r. przeniesiony przez Ziobrę do Prokuratury Rejonowej Warszawa Wola. Sam Janecki pierwszy otwarcie przeciwstawił się za czasów SLD naciskom zwierzchnika, który domagał się od niego wycofania z sądu aktu oskarżenia przeciwko likwidatorowi partii SdRP. Janecki postawił się, co przypłacił utratą stanowiska, ale uważa, że nie można inaczej.
Olechnowicz, który był prezesem Lotosu od 2002 do 2016 r., został pod koniec stycznia o świcie zatrzymany przez CBA i w konwoju przywieziony do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Usłyszał jeden zarzut: wyrządzenie znacznej szkody majątkowej, nie mniejszej niż 246 tys. zł, poprzez zawarcie w 2011 r. umowy na doradztwo poza „trybem negocjacyjnym”. Mowa o koncernie, którego przychód roczny wynosił wtedy 19 mld zł. Poszedł wniosek o jego aresztowanie, uzasadniony obawą matactwa i zagrożeniem wysoką karą. O szczególnym potraktowaniu tej sprawy przez Prokuraturę Regionalną w Gdańsku świadczy to, że do sądu na posiedzenie aresztanckie stawił się obok prowadzącego śledztwo także, rzecz niespotykana, sam wiceszef tejże prokuratury.