Sąd kategorycznie stwierdził, że degradacja była nieważna, czym potwierdził wyrok z pierwszej instancji. Sprawiedliwości stało się zadość, nieudolne próby zdegradowania Duszy spełzły na niczym – mówi obrońca oficera mec. Antoni Kania-Sieniawski.
Sprawa bez precedensu, czyli jak działają ludzie Macierewicza
Sprawa była równie głośna, co bezprecedensowa. Latem 2016 r. ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Bączek, czyli podwładny Antoniego Macierewicza i jeden z jego najbliższych współpracowników, zdegradował płk. Krzysztofa Duszę za to, że rzekomo przekroczył uprawnienia, udzielając wypowiedzi mediom, choć nikt nie podważył ich prawdziwości. Poza tym Dusza robił to jako szef Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, czyli niezależnej instytucji międzynarodowej.
Sprawa miała również inny kontekst, związany właśnie z CEK NATO, a precyzyjniej z jego wrogim przejęciem przez ludzi Macierewicza, którzy w grudniu 2015 r. pod osłoną nocy wdarli się do CEK, wyłamując zamki i prując kasy pancerne. Sprawę do dziś bada prokuratura pod kątem m.in. nielegalnego wejścia do tej instytucji.
Czytaj także: Antoni Macierewicz mści się na oficerach wywiadu
To była pierwsza taka degradacja
Represje spadły na płk. Duszę niedługo po tym, gdy zaprotestował przeciwko wtargnięciu do CEK i próbom przejęcia Centrum bez zgody innych krajów, które je współtworzyły, głównie Słowacji. O sytuacji informował prezydenta Andrzeja Dudę.
Doszło do tego, że choć decyzja Bączka nie była prawomocna, SKW próbowało wszcząć postępowanie dyscyplinarne przeciwko Antoniemu Kania-Sieniawskiemu.