Marszałek Sejmu Marek Kuchciński jako druga osoba w państwie jest strasznie zalatany. „Fakt” ujawnił, że zazwyczaj lata rządowym odrzutowcem Gulfstream G550, który w opinii Centrum Informacyjnego Sejmu jest „najbezpieczniejszym i najkorzystniejszym logistycznie” sposobem przemieszczania się marszałka Kuchcińskiego do miejsc, do których musi on szybko dolecieć, np. do swojego domu w Rzeszowie.
Koszt jednego lotu tam i z powrotem wynosi 40 tys. zł. Poseł Jan Grabiec z PO przypomniał, że za 200 zł Kuchciński mógłby polecieć w komfortowych warunkach LOT, ale zgadzam się z marszałkiem, że za takie grosze to niech Grabiec leci sobie sam, jak go na to stać i się nie wstydzi. Nie oszukujmy się, kwota 200 zł obraża dzisiaj nawet nauczycieli, którzy jeśli żądają podwyżek, to przynajmniej o tysiąc.
Kuchciński nie zamierza się liczyć z nieswoimi pieniędzmi
PiS obiecywał tanie państwo, ale nie obiecywał dziadostwa za 200 zł w liniowym samolocie, w którym Kuchciński byłby narażony na kontakt z przypadkowymi pasażerami, z którymi wiadomo, że nie miałby żadnej przyjemności rozmawiać. Poza tym Kuchcińskiego chyba nikt nie uprzedzał, że jak zostanie marszałkiem Sejmu, to będzie musiał się liczyć z nieswoimi pieniędzmi, bo gdyby go uprzedzono, to nie wiem, czy jako absolwent Pomaturalnego Studium Ogrodnictwa i były hippis dałby się na taką robotę namówić.
Kopacz i Tusk też przecież latali
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski konieczność latania Kuchcińskiego tłumaczy bardzo ważnymi powodami, np. tym, że premier Kopacz i premier Tusk też latali. Tłumaczenie jest sensowne – niech chłop sobie polata, żeby nie czuł się gorszy. Zgadzam się też z Karczewskim, że dobrze, iż Kuchciński lata Gulfstreamem G550, bo „te samoloty są dla rządzących”.
Z tym że dopraszając na pokład inne osoby rządzące, moim zdaniem Kuchciński powinien dokonywać staranniejszej selekcji. Do czego prowadzi zabieranie niewłaściwych osób, mógł się przekonać, gdy przeleciał się do Rzeszowa w towarzystwie posłanki PiS Krystyny Wróblewskiej, która niestety wykazała się nieostrożnością graniczącą z brakiem rozumu, w wyniku czego zdjęciami z tej podróży pochwaliła się w mediach społecznościowych i zanim zdążyła je usunąć, zobaczyli je dziennikarze „Faktu”, a następnie cała Polska.
Czytaj także: Kuchciński, Terlecki, od hipisów do PiS