Mało jest tak demoralizujących politykę haseł jak to, które robi ostatnio karierę: „może kradną, ale przynajmniej się dzielą”. W mniej dosłownej wersji zaczyna używać jej także jako argumentu sam obóz władzy, zwłaszcza po tzw. aferze samolotowej.
Jak już wiemy, w Polsce ma zapanować prawdziwa demokracja, prawdziwa praworządność i prawdziwa równość (pewnie inne „prawdziwości” też się pojawią). Wprawdzie termin zaistnienia tych wartości nie został jeszcze oficjalnie podany, ale warto obserwować antycypacje tego, co nas czeka.
Po aferze Air Kuchciński w kierownictwie PiS zapadała decyzja, aby ujawnić informacje na temat lotów kolejnych polityków. Senat opublikował wykaz lotów marszałka Stanisława Karczewskiego, później kancelaria premiera pokazała, jak często z rządowych samolotów korzysta Mateusz Morawiecki.
Był postacią wyjątkowo ponurą nawet jak na standardy „dobrej zmiany”. Mimo to trudno uznać odejście Marka Kuchcińskiego za wydarzenie nadzwyczaj istotne. Natura systemu władzy, któremu gorliwie służył, pozostaje bowiem niezmienna.
Dymisja marszałka Sejmu sprawia, że wynik wyborów do Sejmu nie jest w 100 proc. przesądzony. Dla PiS afery z nadużywaniem przywilejów władzy są najgroźniejsze.
Odlot Marka Kuchcińskiego spowodował roszady na stanowiskach świadczące o krótkiej ławce pisowskiej rezerwy kadrowej. Z zapartym tchem należy czekać na nowe pomysły personalne, które wykuwają się na Nowogrodzkiej.
Nawet w PiS uważają, że Elżbieta Witek nie radziła sobie jako minister spraw wewnętrznych i administracji. Odwołanie Marka Kuchcińskiego stało się doskonałym pretekstem do wymiany szefa ważnego resortu.
Nie tyle rodzinne loty rządowymi samolotami, ile naruszenia konstytucji i reguł parlamentarnych sprawiają, że Marek Kuchciński nie był godny fotela marszałka Sejmu RP. A zatem ten pan takiej funkcji nie powinien pełnić od dawna.
Wizyty Marka Kuchcińskiego na otwarciu sali gimnastycznej w Przemyślu czy na powitaniu milionowego pasażera pociągu do Kijowa mogą stać się „ośmiorniczkami PiS”.
Prezes PiS uznał, że „Air Kuchciński” jest dla partii zbyt dużym obciążeniem. Marszałek został przymuszony do dymisji, mimo że „nie złamał prawa”.