Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Preludia „prawdziwej” demokracji: Air Kuchciński, Karczewski Bicycle Riding itd.

Jak już wiemy, w Polsce ma zapanować prawdziwa demokracja, prawdziwa praworządność i prawdziwa równość. Jak już wiemy, w Polsce ma zapanować prawdziwa demokracja, prawdziwa praworządność i prawdziwa równość. Forum
Jak już wiemy, w Polsce ma zapanować prawdziwa demokracja, prawdziwa praworządność i prawdziwa równość (pewnie inne „prawdziwości” też się pojawią). Wprawdzie termin zaistnienia tych wartości nie został jeszcze oficjalnie podany, ale warto obserwować antycypacje tego, co nas czeka.

Zakładam, że podstawowym stanem ma być prawdziwa demokracja (verum imperium a populo), a verum regnum iuris i vera aequalitas są jej pochodnymi.

Sprawa KRS jest dobrym przykładem ewolucji państwa w kierunku prawdziwej praworządności. Oto komunikat Kancelarii Sejmu (dalej KS):

„Wobec pojawiających się w przestrzeni publicznej wypowiedzi, jakoby KS dopuszczała się bezczynności, nie wykonując wyroku NSA dotyczącego wniosku o udostępnienie informacji publicznej o sędziach popierających kandydatów do KRS, należy podkreślić, że postępowanie KS jest zgodne z obowiązującymi procedurami, a zarzut bezczynności jest całkowicie nieuzasadniony. Zgodnie z art. 286 ustawy z 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, dotyczącym terminów załatwienia sprawy po wydaniu wyroku sądowego, po uprawomocnieniu się orzeczenia sądu pierwszej instancji akta administracyjne sprawy zwraca się organowi administracji publicznej (…) wraz z odpisem orzeczenia ze stwierdzeniem jego prawomocności. Rozpoczęcie biegu terminu do załatwienia sprawy przez organ administracji liczy się od dnia doręczenia organowi przez sąd akt sprawy. Do (…) 1 sierpnia 2019 r. Kancelaria Sejmu nie otrzymała z sądu wymaganych (…) dokumentów. Oznacza to, że termin na ponowne rozpatrzenie sprawy nie rozpoczął jeszcze biegu. Stanowisko to potwierdza komunikat NSA z 30 lipca 2019 r. (…) Warto też przypomnieć, że przy dalszym postępowaniu Kancelaria Sejmu musi mieć na uwadze wydane z urzędu przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych postanowienia ws. przetwarzania danych osobowych sędziów zawartych w wykazie sędziów popierających zgłoszenia kandydatów do KRS. W dokumentach tych, które wpłynęły do Kancelarii Sejmu 29 lipca, Prezes UODO zobowiązał Kancelarię Sejmu do powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów zawartych w tych wykazach”.

Czytaj też: Strasburg zajmie się sędziami usuniętymi z KRS

Kancelaria Sejmu mataczy ws. KRS

KS nie jest nadmiernie spolegliwym informatorem. Nie jest więc pewne, czy organ ten otrzymał akta sprawy, czy też nie. Mógł np. odmówić ich przyjęcia, zgubić je, zawieruszyć itp. Trudno przypuścić, aby NSA zwlekał z dostarczeniem akt w tak poważnej sprawie, aczkolwiek możliwe, że tak. Poczekamy, zobaczymy.

Tak czy inaczej wspomniany komunikat NSA rzeczywiście wyjaśnia treść art. 286, ale z drugiej strony nie zawiera potwierdzenia tezy, że akta nie zostały doręczone do KS (zwracam uwagę na literalną treść zacytowanego komunikatu). Dalej: jeśli akta zostają doręczone (chodzi o tę konkretną sprawę), nie ma mowy o ponownym rozpatrzeniu, ale KS ma wykonać prawomocny wyrok. W art. 286 itd. ani w żadnym innym przepisie nic nie ma o tym, że jakikolwiek organ, centralny lub inny, ma kompetencję do zobowiązywania KS (lub innej państwowej agendy) do powstrzymywania się od wykonania wyroku.

I wreszcie KS nie ma prawa do komentowania decyzji prezesa UODO (czy jakiegokolwiek innego organu władzy publicznej). Mogą to czynić np. p. Kaczmarska, szefowa KS, lub p. Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu, ale czynią to jako osoby prywatne, a nie podmioty publiczne.

Powyższe uzasadnia hipotetyczny wniosek, że KS mataczy w sprawie ujawnienia list z poparciem dla kandydatów do KRS, zapewne w bliskiej komitywie z p. Nowakiem, prezesem UODO, w tej sprawie organem specjalistycznym i dobrym na wszystko. Niech ten kazus będzie ostrzeżeniem, w jakim kierunku zmierza prawdziwa demokracja w wydaniu tzw. dobrej zmiany.

Czytaj także: Grillowania sędziów ciąg dalszy

Ziobryzacja prawa i Air Kuchciński

Innym jest kolejna „ziobryzacja” prawa i postępowania karnego, która przenosi niektóre uprawnienia procesowe sądu na prokuratora. A zawsze było tak, że im więcej prokuratora, tym więcej prawdziwej praworządności, a mniej zwykłej.

Prawdziwa równość (m.in., bo także praworządność) ma swoją ilustrację w sprawie p. Kuchcińskiego, już byłego marszałka Sejmu. Sprawa jest powszechnie znana, więc nie będę przypominał detali. Pozwolę sobie jednak na kilka uwag o kwestiach traktowanych jakby marginalnie, chociaż są moim zdaniem ciekawsze od tego, ile było podróży lotniczych w ramach Air (Travel) Kuchciński i z kim. Niektóre szczegóły są wręcz humorystyczne.

Oto jeden z lotów: 3 września 2018 r. – WAW–RZE–WAW, uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego 2018 /2019 oraz wmurowanie aktu erekcyjnego pod budowę Przemyskiego Centrum Rozwoju Badmintona; 4 września 2018 r. – WAW–KRK, wylot na konferencję Europa Karpat w Krynicy (5–6 września 2018 r.); 6 września 2018 r. – Nowy Sącz–WAW, powrót z konferencji Europa Karpat.

To jasne, że uroczyste otwarcie roku szkolnego (w Rzeszowie?) i wmurowanie aktu erekcyjnego itd. w Przemyślu wymagały obecności p. Kuchcińskiego. Z Przemyśla do Krynicy jest 260 km, przejazd normalnym samochodem wynosi trzy i pół godziny, uprzywilejowanym pewnie godzinę mniej. Marszałkowskie panisko musiało jednak wrócić do stolicy, następnego dnia przelecieć się do Krakowa, stamtąd do Krynicy (150 km), podróż powrotna Krynica–Nowy Sącz–Warszawa. Dalsze szczegóły zależne są od tego, czy podróż Jego Marszałkowości odbywała się wedle instrukcji „HEAD”, czy jakoś inaczej (intrygujący jest np. środek lokomocji na trasie Warszawa–Nowy Sącz).

Inny żartobliwy moment to zabranie się p. Piotrowicza z p. Kuchcińskim w podróż do Rzeszowa, a to z tego powodu, że ten pierwszy miał dostarczyć żonie zamrożone lekarstwo. Wszelako kompetentna osoba powiada, że (a) takowych (zamrożonych) nie wydaje się, (b) to musiał być bardzo szczególny lek, skoro niedostępny w miejscu zamieszkania szanownej połowicy p. Piotrowicza, (c) jeśli już zamrożony lek był realnością, a nie fikcją (jak wiele rzeczy) w jaźni p. Piotrowicza, to szacowny deklamator (w Sejmie) hasła „precz z komuną” mógł zamówić bilet na pierwszy samolot do Rzeszowa, a nie korzystać z Travel Kuchciński.

Ewa Siedlecka: Jak korumpuje się prokuratorów

Dobra zmiana mija się z prawdą

Natomiast sprawy poważniejsze to mijanie się p. Kuchcińskiego z prawdą w sprawie liczby lotów, krętactwa KS w tej samej sprawie (pojawiające się i znikające wyjaśnienia, zmieniające się komunikaty – ciekawe, czy p. Witek, następczyni p. Kuchcińskiego, wyciągnie jakieś konsekwencje wobec winnych mijania się z prawdą) i cała, by tak rzec, ceremonialna otoczka rezygnacji byłego marszałka Sejmu.

Nie będę wchodził w to, czy p. Kuchciński złamał prawo, czy nie. Być może przekroczył przepisy dotyczące zabierania osób towarzyszących na pokład rządowego samolotu, ale to rzecz dość (trudno oszacować rozmiary, ale warto porównać z innymi krajami) powszechna w wypadku tak uprzywilejowanych panisk. Ważniejsze i naganne jest mataczenie. Tedy Zwykły Poseł kpi sobie ze słuchającej go publiki, prawiąc, że p. Kuchciński nie przekroczył zasad obyczajowych. Ale może trzeba przyjąć, że tzw. dobra zmiana polega na serwowaniu nieprawdy („ciemny lud to kupi”)?

Pan Kuchciński zapowiedział rezygnację w środę 8 sierpnia. Pan Terlecki, wicemarszałek Sejmu, dzień wcześniej sugerował, aby krytycy jego szefa popukali się w głowę. Dwa zebrania na Nowogrodzkiej we wtorek miały nie mieć nic wspólnego z Air Kuchciński. Nazajutrz prawdziwie publiczna i prawdziwie niezależna TVP Info nadała teleszopkę (w stylu peerelowskim) na cześć wielkiego syna ziemi podkarpackiej – nawet dowiedzieliśmy się, że sam bohater jest tak ludzki, że i obiad postawi. To przedstawienie zakończyło się o 12:28, a kilka minut później pokazano, jak p. Kuchciński niczym uczniak z kartki czytał zapowiedź rezygnacji. Słusznie, bo jeszcze by się pomylił, jak w przypadku odczytywania Just Act 447.

Całe przedstawienie wyglądało ponuro. Druga osoba w państwie zapowiadała swoją dymisję w siedzibie partii PiS pod czujnym okiem p. Kaczyńskiego, osoby niepełniącej żadnej funkcji państwowej poza byciem Zwykłym Posłem. Było to sponiewieranie państwa polskiego w bezprecedensowy sposób, porównywalny z tym, co miewało miejsce w PRL, ale wtedy kierownicza rola partii była zasadą ustrojową.

Czytaj także: Dymisja Kuchcińskiego nie zamyka sprawy PiSancjum

Marek Kuchciński, jedynka z Krosna

Pan Kuchciński został uznany za prawdziwego (tzw. dobrego) towarzysza i ma startować w nachodzących wyborach jako jedynka z Krosna. Wygląda na to, że jego przyszłość w obozie tzw. dobrej zmiany nie jest zagrożona. Niejaki „Obatel” Czarnecki orzekł: „Gdy ktoś się podaje do dymisji i na ołtarzu państwa polskiego składa, w wymiarze politycznym, własną głowę, to należy mu się szacunek i poparcie”. Słusznie i naukowo.

A wcześniej p. „Obatel” sformułował taki kalambur semantyczno-logiczny: „Uważał [p. Kuchciński], że stan faktyczny jest inny, a stan faktyczny był inny. Być może nie jest to kłamstwo, tylko po prostu brak dostatecznej informacji”. A więc nie ma sprawy.

I jeszcze słówko na temat komparatystyki. Zwykły Poseł domaga się, aby też zbadać loty p. Tuska. Nie po to, by kwestionować prawo p. Tuska do latania za publiczne pieniądze, ale z powodu wymagań prawdziwej sprawiedliwości. Wszelako jest różnica między premierem a marszałkiem Sejmu (nawet jeśli ten drugi wybierze, jak powiada, aktywny model posłowania, np. erygowania centrum badmintona), ponieważ ten pierwszy jest urzędnikiem odpowiedzialnym za sprawy całego kraju i jako taki musi być mobilny. Jeśli odpowiednie wykazy (już je przedstawiono, ale wliczając w to loty anulowane, a więc lista jest prawdziwie obiektywna) doprowadzą do stwierdzenia, że p. Tusk kłamał, porównanie będzie zasadne, a w innym razie trzeba je będzie potraktować jako obrzydliwą próbę ugrania czegoś na Air Kuchciński. A sam szef rzeczonego biura podroży przeprosił tych wszystkich, którzy poczuli się urażeni jego wyprawami, m.in. na narty w Bieszczady. Dobre, nawet bardzo.

Czytaj także: Karuzela kadr w PiS, czyli zamiana złego na jeszcze gorsze

Marszałek Senatu w Juracie

Pojawiła się także sprawa p. Karczewskiego, ale znacznie skromniejsza od afery jego sejmowego odpowiednika. Tak się złożyło, że w poprzednim tygodniu miałem okazję spotkać przełożonego Senatu bawiącego w Juracie. Znajoma dostrzegła go w miejscowym kościele. Towarzyszył mu ochroniarz i szofer, a limuzyna czekała na trzecią osobę państwa z zapalonym silnikiem. Być może instrukcja „HEAD” tego wymaga, np. z uwagi na ochronę środowiska.

Kilka dni później spacerowałem w stronę Helu chodnikiem, obok którego znajduje się ścieżka rowerowa. Nagle zauważyłem, że jakiś rowerzysta jedzie prosto na mnie. Patrzę, a to p. Karczewski. Od razu uznałem zasadność powiedzenia „z drogi śledzie, bo marszałek jedzie” – i usunąłem się. Zdążyłem jednak powiedzieć: „Panie marszałku, ścieżka rowerowa jest obok”. Pan Karczewski z właściwą sobie refleksyjnością rzekł: „Dobrze” i pojechał dalej chodnikiem. Nawet nie przeprosił, może wyczuł, że byłem nie tyle urażony, ile rozbawiony.

Za jakieś 100 m popełnił kolejne wykroczenie, bo przejechał po pasach, aczkolwiek powinien bicykl przeprowadzić. Cóż, marszałek Senatu słucha przeciętnego obywatela i tak szanuje przepisy ruchu drogowego jak tenże.

Wracając do komparatystyki, proponuję porównanie składu obecnych kawalkad rządowych (np. p. Szydło) z poprzednimi. Sam kiedyś widziałem, jak w prezydenckim orszaku drogowym było parę limuzyn, karetka pogotowia i wóz straży pożarnej. Podobno przepisy pożarnicze są takie, że o ile nie ma sytuacji nadzwyczajnych, wozy bojowe SP nie mogą opuszczać danego powiatu. Aby sytuację rozwiązać, następny pojazd czeka na granicy nowego powiatu i zmienia poprzedni. Nie bez powodu ukuto termin „PiSancjum”. Oto prawdziwa praworządność skojarzona z prawdziwą równością.

Jan Hartman: Ideowa bezczelność Karczewskiego

Poseł wyłamuje bramki

A teraz coś naprawdę wesołego – też o prawdziwej praworządności. Pan Sanocki, poseł Zjednoczonej Prawicy, wyłamał bramki w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu. Uznał to za czyn rewolucyjny i wyjaśnił: „Postawienie bramek w opolskim Urzędzie Wojewódzkim jest niezgodne z prawem. Dlaczego tak ograniczać wolność obywatelską? Ja walczyłem o wolność! O wolną Polskę! A nie o to, że byle urzędnik może z nami zrobić wszystko. Tu nigdy nie było żadnych przepustek, bo one są niepotrzebne! Dlatego zbuntowałem się i wyłamałem bramkę. Zrobiłem to w interesie obywateli. (…) Tego nigdy nie było. Za Stalina tego nie było, za Hitlera tego nie było w tym urzędzie – to jest budynek, który Hitlera pamięta”.

Wielka szkoda, że Muzeum Czynu Rewolucyjnego w Łodzi zmieniło charakter, ponieważ ekspozycja buntu p. Sanockiego byłaby tłumnie odwiedzana przez publikę wszelakiego wieku i gendera, zwłaszcza młodzież szkolną pobierającą lekcje patriotyzmu. Nasz rewolucjonista urodził się w 1954 r., co tłumaczy go, że z uwagi na wiek nie mógł widzieć barierek w przedmiotowym budynku za Hitlera i Stalina, bo ich wtedy nie było. Na razie tę wielce skomplikowaną sprawę bada prokuratura, ale przypuszczam, że skończy się na przeprosinach ze strony p. Sanockiego skierowanych do tych wszystkich, którzy poczuli się urażeni wyłamaniem barierek przez niego.

Czytaj także: PiSancjum. Dygnitarze „dobrej zmiany” są butni i zachłanni

Prawdziwie prawdziwa demokracja

I jeszcze dwie uwagi, jedna semantyczna, druga polityczna. Wyróżnia się tzw. przymiotniki modyfikujące, tj. zmieniające znaczenie słowa przy nich stojącego, np. fałszywy przyjaciel nie jest przyjacielem, fałszywy pieniądz nie jest pieniądzem itp. Przymiotnik „prawdziwy” jest albo zbędny, bo np. prawdziwe prawo jest po prostu prawem, lub w pewien sposób potęguje jakąś wartość, np. prawdziwy kumpel jest wyjątkowym kumplem.

Zasługą Mrożka jest dostrzeżenie modyfikującego znaczenia słowa „prawdziwy”. Język tzw. dobrej zmiany bazuje na tym prostym lingwistycznym fakcie. Wracając do polityki, zwrócę uwagę na to, że my tutaj gadu-gadu o Air Kuchciński, Karczewski Bicycle Riding czy Sanocki Revolutionary Action, a tymczasem nauczyciele dość masowo rezygnują z pracy w szkołach, zamykane są kolejne oddziały w szpitalach, a – i to jest nowość – Ministerstwo Finansów przygotowuje drastyczną podwyżkę składek na ZUS, oczywiście w interesie obywateli, których uważnie słucha – rezygnacja p. Kuchcińskiego została przyjęta przez Zwykłego Posła właśnie z uwagi na, by użyć klasycznego zwrotu, wolę ludu pracującego miast i wsi.

Przypomnijmy więc słowa de Tocqueville’a: „Demokracja kończy się wtedy, kiedy rząd zauważy, że może przekupić ludzi za ich własne pieniądze”. Można ewentualnie dodać, że wtedy zaczyna się prawdziwa demokracja. Tego chcesz, jeszcze niezdecydowany wyborco?

Czytaj także: PiS jest chytry, oto dowody. Na pewno chcecie, żeby rządził dalej?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną