Dużo emocji wzbudziły loty marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego rządowymi samolotami w rodzinne strony, czyli na lotnisko Rzeszów-Jasionka, skąd już krok do Przemyśla. I może nie byłoby problemu, gdyby latał sam.
W mediach podniosła się słuszna wrzawa: rządzący robią, co chcą. Traktują państwo jak prywatną własność. Prezes PiS szybko i gniewnie zareagował: trzeba będzie zapłacić. Od razu pojawiło się oświadczenie Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów: „Jeśli rodziny osób transportowanych rządowym samolotem przebywałyby na jego pokładzie w innej formule niż w składzie oficjalnej delegacji, będą ponosiły koszty”. I dodał: „Odpłatność będzie stanowiła średnią wartość kosztu biletu lotniczego na danej trasie. Te koszty będą wyliczane przez biuro finansów w porozumieniu z biurem dyrektora generalnego”.
Ale jak mówił gen. broni dr Mirosław Różański: po co tworzyć nowe uregulowania, gdy wystarczy trzymać się istniejących?
Czytaj także: Jak PiS zamiata pod dywan aferę lotniczą z Kuchcińskim
Instrukcja HEAD, czyli głowa (państwa)
Od razu zastrzeżenie – nie jestem prawnikiem, ale byłem wojskowym pilotem. Przesłużyłem blisko dwie dekady. Wielokrotnie miałem do czynienia z różnymi kwestiami lotów „pasażerskich” wojskowymi statkami powietrznymi, czyli samolotami i śmigłowcami. Dlatego pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, to przeczytałem dokładnie instrukcję HEAD.