Kraj

Rządowy samolot to nie taksówka. Czytamy instrukcję HEAD

Media żyją aferą lotów marszałka Kuchcińskiego. Na zdjęciu: oficjalna delegacja Media żyją aferą lotów marszałka Kuchcińskiego. Na zdjęciu: oficjalna delegacja Sejm RP / Flickr CC by 2.0
Po co tworzyć nowe uregulowania, gdy wystarczy się trzymać istniejących przepisów? Wystarczy do nich zajrzeć. Co uczyniliśmy.

Dużo emocji wzbudziły loty marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego rządowymi samolotami w rodzinne strony, czyli na lotnisko Rzeszów-Jasionka, skąd już krok do Przemyśla. I może nie byłoby problemu, gdyby latał sam.

W mediach podniosła się słuszna wrzawa: rządzący robią, co chcą. Traktują państwo jak prywatną własność. Prezes PiS szybko i gniewnie zareagował: trzeba będzie zapłacić. Od razu pojawiło się oświadczenie Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów: „Jeśli rodziny osób transportowanych rządowym samolotem przebywałyby na jego pokładzie w innej formule niż w składzie oficjalnej delegacji, będą ponosiły koszty”. I dodał: „Odpłatność będzie stanowiła średnią wartość kosztu biletu lotniczego na danej trasie. Te koszty będą wyliczane przez biuro finansów w porozumieniu z biurem dyrektora generalnego”.

Ale jak mówił gen. broni dr Mirosław Różański: po co tworzyć nowe uregulowania, gdy wystarczy trzymać się istniejących?

Czytaj także: Jak PiS zamiata pod dywan aferę lotniczą z Kuchcińskim

Instrukcja HEAD, czyli głowa (państwa)

Od razu zastrzeżenie – nie jestem prawnikiem, ale byłem wojskowym pilotem. Przesłużyłem blisko dwie dekady. Wielokrotnie miałem do czynienia z różnymi kwestiami lotów „pasażerskich” wojskowymi statkami powietrznymi, czyli samolotami i śmigłowcami. Dlatego pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, to przeczytałem dokładnie instrukcję HEAD.

Reklama