Czego dzięki temu strajkowi dowiedzieliśmy się o Polsce i Polakach? Jaka jest kondycja społeczeństwa? Te pytania warto zadać właśnie teraz. Szczególnie, że jest ku temu okazja. Jak na ironię, największy od wielu lat ogólnopolski protest pracowniczy, który skończył się klęską, zbiegł się ze zbliżającymi się obchodami 30. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r., które zakończyły się przecież wielkim zwycięstwem „Solidarności”. Ruchu, który wyrósł z protestu pracowniczego, ale jednocześnie uruchomił potencjał na miarę historycznego przełomu.
Czytaj też: 1989, historyczny zwrot
Mieszczanie AD 2019
Zacznijmy jednak od „bieżączki”. Nieudany – nazywajmy rzeczy po imieniu – strajk nauczycieli obrócił w pył popularne przekonanie, że jedynym pragnieniem wyborców opozycji było jak najszybsze odsunięcie partii rządzącej od władzy. Jeśli nawet kiedykolwiek owo pragnienie istniało, to okazało się, że chciano odsunąć PiS od władzy, ale… nie własnym kosztem. A ten podczas strajku nauczycieli okazał zbyt wysoki dla „mieszczańskiego społeczeństwa”, jakim są Polacy AD 2019. Tu własny interes jest stawiany ponad wszystko, a cnotą jest unikanie konfliktów oraz potrzeba bezpieczeństwa i przewidywalności, która podczas strajku została wystawiona na próbę. W konsekwencji Polacy w większości wybrali po prostu święty spokój i przedłożyli interes własny oraz swoich pociech nad postulaty pedagogów.
A wcale nie stało się to pierwszy raz. W niedalekiej przeszłości Polacy już raz wybrali własną strefę komfortu i zwrócili się przeciw nauczycielom. Przy okazji likwidacji gimnazjów znacząca cześć społeczeństwa zaakceptowała zmianę proponowaną przez PiS, bo dzięki niej mogła przerzucić na gimnazja winę za swoje porażki wychowawcze.