Niewielki odstęp czasowy między wyborami europejskimi a krajowymi sprawił, że wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego traktowany jest jako zapowiedź rezultatu wyborów jesiennych do Sejmu. Oczywiście jakiś związek tu jest, ale bez przesady. Rozdygotane wypowiedzi w stylu: „Koalicja Europejska musi wygrać choćby o pół procenta, inaczej wszystko stracone” – to klasyczny strzał w stopę. Pompowanie balonu może skończyć się fatalnie, bo jeśli KE przegra o jeden czy dwa procent, to nie pozostanie nic innego, jak zakończyć tę przygodę i rozejść się do domów w atmosferze wewnętrznych kłótni i wzajemnych oskarżeń.