Sędzia Konrad Łukaszewicz, który przewodniczył trzyosobowemu składowi orzekającemu, oddalił skargę oficer na decyzję o degradacji i poprzedzające ją postępowanie dyscyplinarne. Uzasadnienie było niejawne, ale decyzja sądu sprowadza się do jednego – „dyscyplinarka” została przeprowadzona zgodnie z prawem. I właśnie to budzi największe zdumienie i niepokój. Tym bardziej że o degradacji zdecydował szef SKW, a nie minister obrony, który zgodnie z ustawą o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i Służbie Wywiadu Wojskowego powołuje na stopień oficerski i go pozbawia.
Ta sprawa od prawie czterech lat jest opisywana przez media. Major Magdalena E. w 2015 r. podjęła się trudnego zadania – wydobycia z białoruskiego aresztu polskiego oficera, który został zatrzymany podczas prywatnej podróży i oskarżony o szpiegostwo. Operacja odbywała się nie tylko za wiedzą ówczesnego szefa SKW gen. Piotra Pytla, ale i koordynatora ds. specsłużb Marka Biernackiego.
Czytaj także: Antoni Macierewicz mści się na oficerach wywiadu
Sukces major E. początkiem kłopotów
Gdy po wyborach 2015 r. zmieniała się władza, do Służby Kontrwywiadu Wojskowego weszli ludzie Antoniego Macierewicza. Szefem SKW został jeden z jego najbliższych i najwierniejszych współpracowników Piotr Bączek. Nowe kierownictwo nie przejawiało zainteresowania sprawą przetrzymywanego w białoruskim więzieniu oficera. Major E. operację kontynuowała. – Zrobiła to, bo po zmianie władzy żona i dzieci oficera przestali dostawać o nim jakiekolwiek informacje i nawet nie wiedzieli, czy żyje – opowiadała mi dwa lata temu osoba znająca kulisy sprawy.