Po najbliższym weekendzie wreszcie będziemy wiedzieli, w jakim kształcie opozycja przystąpi do wyborów parlamentarnych. Możliwych scenariuszy jest kilka, choć żaden oczywisty. Inicjatywa w rękach najsilniejszego, czyli Platformy.
Platforma się zbroi
PO jest już gotowa do rozpoczęcia samodzielnej kampanii. Czas po wyborach europejskich Grzegorz Schetyna wykorzystał przede wszystkim na posprzątanie własnego podwórka. Opanował rozczarowanie we własnej partii, sfinalizował proces inkorporacji Nowoczesnej, ułożył się z pragnącymi kandydować samorządowcami. Za to ich niedoszły patron Donald Tusk najwyraźniej dał już sobie spokój z krajową polityką. Nic już zatem nie zagraża prymatowi Schetyny na opozycji.
W ubiegłym tygodniu został zaprezentowany sztab wyborczy PO. Oddelegowano doń stosunkowo niezgrane twarze partyjne, troje samorządowców oraz lewicową singielkę Barbarę Nowacką. Na czele stanął niezwykle popularny w antypisowskim elektoracie Krzysztof Brejza (podczas gdańskich obchodów 4 czerwca był szczególnie oblegany).
Obciążony deficytem popularności szef PO podczas kampanii nie będzie się raczej szczególnie narzucał wyborcom. Choć nie należy też spodziewać się pełnego skopiowania manewru Jarosława Kaczyńskiego z 2015 r. Schetyna pewnie nie cofnie się aż tak głęboko, aby wskazać innego niż on kandydata na premiera.
Czytaj też: Samorządy wchodzą do gry
Partia zamówiła pogłębione badania postaw wyborców.