Kiedy przed wyborami patrzyło się na materiały reklamowe Konfederacji, trudno było nie zwrócić uwagi na niestandardowo dużą liczbę eksponowanych na nich osób. Na stronie internetowej skrajnie prawicowego sojuszu odwiedzających jeszcze niedawno witał baner z 17 twarzami – od Roberta Winnickiego i Janusza Korwin-Mikkego po mniej znanych Michała Wawera czy Witolda Tumanowicza. Kobieta jedna – Kaja Godek.
Przy takim natłoku liderów złożona z aż pięciu środowisk politycznych koalicja musiała prędzej czy później się podzielić. Nie było więc wielkim zdziwieniem, gdy 24 czerwca Marek Jakubiak i Piotr Liroy-Marzec ogłosili, że odchodzą, a jesienią wystartują pod szyldem Federacji Jakubiak-Liroy. Dziś więc twarzy na stronie Konfederacji jest 14 – oprócz dwóch liderów separatystów zniknął współpracownik Liroya Maciej Maciejowski.
Marek Jakubiak mówi dość
– Nie traktowano nas z szacunkiem, więc musiałem powiedzieć dość – tłumaczył odejście Jakubiak. Ten brak szacunku, jak słychać nieoficjalnie, objawiał się przede wszystkim konfliktem o miejsca w zarządzie powstającej specjalnie na wybory partii Konfederacja. Środowiska Jakubiaka i Liroya mają pretensje do korwinistów i narodowców, którzy ich zdaniem chcieli zarząd zdominować. Reszta koalicjantów uważa zaś, że to Jakubiak i Liroy chcieli za wiele w stosunku do ich siły – podobno tyle samo miejsc co KORWiN i Ruch Narodowy.
Konflikty pojawiały się też podczas samych negocjacji – konkretnie o to, ile osób prowadzi je ze strony Jakubiaka i Liroya.