EDWIN BENDYK: – Jak psycholog społeczny patrzy na polaryzację sceny politycznej w Polsce?
PIOTR RADKIEWICZ: – Z niepokojem, bo ta polaryzacja wyraźnie nabiera charakteru konfliktu rozlanego, który wykracza poza sferę polityki, stając się często elementem codziennych interakcji między ludźmi. Jest to też konflikt coraz bardziej destrukcyjny, czyli taki, w którym celem rywalizujących stron staje się nie tylko polityczne, ale też moralne, symboliczne czy godnościowe zniszczenie przeciwnika. Przekraczane są kolejne granice zachowań dopuszczalnych wobec adwersarza, choć szczęśliwie nie wykracza to jeszcze poza agresję słowną i symboliczną.
Powinniśmy za to winić polityków?
To byłaby zbyt prosta odpowiedź, choć oczywiście politycy mają swój udział w eskalacji napięcia. Wybitni badacze z dziedziny psychologii konfliktu, jak Morton Deutsch czy Daniel Bar-Tal, wskazują, że źródeł rozlanego i destrukcyjnego konfliktu można szukać w zderzeniu silnie antagonistycznych systemów wartości preferowanych przez skonfliktowane strony. Postanowiłem sprawdzić, czy z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w Polsce.
Już w pierwszym z serii trzech badań, prowadzonych na dużych, reprezentatywnych próbach dorosłych Polaków, zauważyłem, że w polskim społeczeństwie dominują dwa skrajnie antagonistyczne wzorce wartości. Prototypowy dla pierwszego wzorca jest portret Progresywnego Indywidualisty, czyli wyznawcy indywidualizmu w „czystej” formie; drugi prototyp to Konserwatywny Komunitarysta preferujący „czyste” formy kolektywizmu. Jeszcze ciekawsze było to, że typowymi reprezentantami obu tych wzorców okazali się wyborcy, odpowiednio, Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości.
Oczywiście podziału tego nie można absolutyzować.