Na szyi byłego boksera Dawida Kosteckiego, który miał popełnić samobójstwo w celi więzienia na warszawskiej Białołęce, znaleziono dwa ślady – jakby po nakłuciu. Prokuratura nie uwzględniła tego w protokole z sekcji zwłok – doniosła „Gazeta Wyborcza”. W tle jest tzw. afera podkarpacka, czyli handel ludźmi, zmuszanie do prostytucji i korumpowanie funkcjonariuszy CBŚ przez braci R. (dwóch świadków w tej sprawie popełniło już samobójstwo). Są też plotki o tym, że klientami braci. R mogli być ważni politycy PiS. Media opisywały też twierdzenia b. agenta CBA o istnieniu kompromitującej taśmy nagranej w przybytku braci R. z udziałem byłego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Może Dawid Kostecki popełnił samobójstwo, a może nie. Zapewne się nie dowiemy, bo nie ma niezależnego organu, który by to wyjaśnił. A po ostatniej serii kłamstw w sprawie lotów o statusie HEAD marszałka Kuchcińskiego i bliskich mu osób nie mamy żadnych powodów, by wierzyć w komunikaty władzy.
Czytaj też: Nie ma śledztwa w sprawie szpiegowskiego wątku w aferze podsłuchowej
Dawid Kostecki się bał?
Kostecki został znaleziony martwy w łóżku, gdzie w pozycji leżącej, pod kocem, miał się powiesić za pomocą pętli zrobionej z prześcieradła. Ślady na szyi przypominające nakłucia miał opisać w notatce służbowej jeden z dwóch prokuratorów badających zwłoki w celi. Sugerował, że Kostecki mógł zostać odurzony, a następnie powieszony. Istnienie tych śladów potwierdził lekarz sądowy, ale odnotował tylko ich istnienie i nie zajął się sprawdzaniem hipotezy o odurzeniu.