Początek kampanii Koalicji Obywatelskiej nie był przesadnie udany. Platforma z partnerami dość długo układała listy, nie obyło się bez wewnętrznych konfliktów i awantur, m.in. w Łodzi i Wrocławiu, gdzie decyzje partii ostro krytykowali znani politycy PO Bogdan Zdrojewski i Hanna Zdanowska.
Czytaj też: Małgorzata Kidawa-Błońska kandydatką KO na premiera
KO nie zyskiwała na aferach PiS
W odbiorze obserwatorów listy KO bardziej były nastawione na skonsolidowanie władzy Grzegorza Schetyny w Platformie niż na nawiązanie realnej walki z PiS o zwycięstwo w wyborach (lub przynajmniej na niedopuszczenie partii Kaczyńskiego do uzyskania ponownie samodzielnej większości w Sejmie).
Platformie nie udało się też skorzystać na kolejnych aferach i problemach PiS – ani na lotach marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, ani na hejterskich atakach na sędziów inspirowanych z Ministerstwa Sprawiedliwości, ani na odwołanej wizycie Donalda Trumpa w Polsce, która miała de facto otworzyć kampanię rządzących. Mimo tych wszystkich wydarzeń notowania PiS i KO prawie stały w miejscu, obozowi władzy udawało się zachować w większości badań solidną, kilkunastoprocentową przewagę nad największym ugrupowaniem opozycji. Pod bokiem Platformy rosła za to konkurencja, czyli nadspodziewanie dobrze sobie radząca Lewica.
Problem ze Schetyną
Równolegle fatalną osobistą pozycję w sondażach utrzymywał lider Platformy i KO Grzegorz Schetyna, który stał się jednym z najmniej lubianych polityków w Polsce. Znany z organizacyjnej i politycznej skuteczności, nigdy nie wyglądał na polityka, który byłby w stanie porwać zwolenników.